Anioł, Anioły, Reiki, Uzdrawianie, Egzorcyzmy, Zbigniew Ulatowski, Zbyszek Ulatowski, Barbara Mikołajuk, Basia Mikołajuk, Leszek Żądło, Leszek Zadlo, Moc Anioła, Artykuły, Ogłoszenia, Regresing

2006-08-26 Leszek Żądło
Religia i seks

Kto panuje nad seksem, ten ma władzę nad umysłem.
Od dawna to wiedziano. I od dawna wykorzystywano w różnych religiach i praktykach duchowych. Oczywiście, wykorzystywano z różnymi intencjami!

Co się kryje za fasadą świętości?
“Świętość jest święta i nic do niej profanom!”
Z takim podejściem można się spotkać po dziś dzień w społecznościach jak najbardziej wyedukowanych.

Pewien facet miał żonę, a z nią świetny seks. I wszystko było OK., dopóki ona nie przyznała się przed tatusiem, że jest jej dobrze w łóżku. Tatuś zdjęty bojaźnią bożą (albo też zwykłą zazdrością o szczęście dziecka) wyzwał ją od dziwek i ladacznic. I odtąd seks zaczął służyć im tylko w jednym celu – poczęcia potomstwa.

Ten cel uznaje się za jedyny dopuszczalny nie tylko w wielu odłamach chrześcijaństwa. Również pewne szkoły jogi mają do seksu podobne podejście. A wszędzie chodzi o to samo: o władzę nad umysłami ludzi. Władzę wynikającą z podporządkowania seksualnego!

To właśnie z tego powodu w kościele katolickim seks uchodzi za grzech. Najcięższe grzechy są właśnie z nim związane. Dla “uczciwego” katolika nie ma najmniejszego znaczenia, iż Jezus nauczał, że tylko zaparcie się Ducha Świętego nie może zostać odpuszczone! On wie, że ważniejsze są grzechy seksualne!
Wiernym tłumaczy się, że chodzi o ich czystość, czyli o dobro. A w rzeczywistości chodzi tylko o jedno – o możliwość manipulowania poczuciem winy!

Wiadomo, na seksie ludziom bardzo zależy. Jeżeli ktoś im zabiera najlepsze zabawki, to znaczy, że ma nad nimi władzę. Odtąd trzeba być grzecznym, by zasłużyć na ulubioną zabawę. A tu się okazuje, że z zabawki najlepiej byłoby zrezygnować raz na zawsze. To, jak zauważono, najczęściej nie udaje się, bo pokusa jest wielka. A kto ulegnie pokusie, ten – wiadomo – znalazł się w szponach diabła. Aby go wyrwać diabłu z łap, ksiądz musi się namęczyć, za co należy mu się – oczywiście – solidna zapłata. Grzesznik może wybrać pokutę, lub wykupić sobie odpust. Po jakimś czasie zabawa się powtarza: grzech – spowiedź – pokuta – odpust. I tak można się bawić w nieskończoność! A kasa pęcznieje!
Katoliccy hierarchowie dawno zauważyli, że świadomość grzechów seksualnych najlepiej zasila kasę. A to dlatego, że grzechy te są powszechne.
Wiadomo: “jeśli chcemy kogoś zbawić od winy, to najpierw trzeba mu tę winę w mówić” (to słowa instrukcji nawracania pogan przeznaczonej dla księży werbistów).

W średniowieczu burdele były otaczane troską Kościoła. Bo przynosiły kasę. Wtedy też jeszcze księżom wolno się było żenić, ale ich dzieci stawały się niewolnikami Kościoła. Chodziło o to, żeby księża nie roztrwaniali kościelnego majątku. I żeby ich dzieci nie mogły się powoływać na powszechne prawo dziedziczenia tytułów. Acz… były to czasy, w których kardynałem czy papieżem można było zostać tylko dzięki koligacjom rodzinnym!

Hierarchowie dobrze rozumieli, co to ludzka słabość! I ciągle mieli na uwadze porównanie z surowością obyczajów pierwszych chrześcijan, dla których seks był obrzydliwością, a umartwianie ciała – ekstazą. W średniowieczu pojawiło się wiele głosów wzywających hierarchów do uporządkowania życia i morale wiernych. Postulowano powrót do dawnych, dobrych obyczajów. Znów zaczęto za przykład dawać świętych męczenników. I żądać, żeby ludzie wyzbyli się grzesznego życia. Reformatorom sprzyjały najpierw epidemie dżumy, którą uważano za objaw gniewu bożego, a później chorób wenerycznych, które jednoznacznie kojarzyły się z karą za nieczystość seksualną.

Trzeba przyznać, że hierarchowie Kościoła Katolickiego wykazali się wyjątkową dobrodusznością i wyrozumiałością wobec słabości swych owieczek. Aby seks uczynić mniej grzesznym, w kościele wprowadzono sakrament małżeństwa. Odtąd nie wolno było się bzykać bez błogosławieństwa kapłana. A wszyscy, którzy tego spróbowali, musieli się liczyć z poważnymi konsekwencjami. Szczególnie ci ciemni i biedni, bo bogaci dalej robili swoje!

Sakrament małżeństwa wprowadzono dla niedoskonałych. A dla doskonałych – zastępców Chrystusa na Ziemi, wprowadzono sakrament kapłaństwa. Odtąd kapłan jest traktowany zupełnie inaczej, niż jego niedoskonałe owieczki. Jemu uchodzi płazem to, co niedoskonałym nawet nie może zostać odpuszczone! No bo… on jest doskonały! Dlatego może bezkarnie molestować seksualnie dzieci, kobiety (również zamężne), albo żyć w związku seksualnym z innym facetem (co jest “obrzydliwością w oczach Boga”, gdy to czynią świeccy). On nie musi się spowiadać, bo z góry jest rozgrzeszony!

Stare przysłowie mówi: “co wolno wojewodzie, to nie tobie, mały smrodzie”. I ta Prawda obowiązuje w wielu wspólnotach religijnych. Dla wielu jest ona rzeczywistą Tajemnicą Wiary.
Obłuda jest wszechogarniająca. Ale gwarantuje władzę nad nieświadomymi niczego owieczkami, które mają się kajać i dawać strzyc.

A Jezus mówił: Idź i nie grzesz więcej!
Tylko… czy On mówił o grzechach seksualnych?

Obłuda ma się dobrze. Okazuje się, że wszyscy kardynałowie w USA są zamieszani w afery pedofilskie, a podobno nawet nasz Wielki Rodak ma córkę Karolinę nazwaną tak na jego cześć.
I co? I nic! Ja im tam nie zazdroszczę. A oni też nie mają sobie nic do zarzucenia. Są przecież doskonali. Aż tak, że zgodnie ze słowami Kard. Wyszyńskiego, “mają władzę, by rozkazywać Bogu”! No to kto im może podskoczyć?
Najwyżej naskoczyć, co im tylko sprawi rozkosz, która dla innych jest grzechem!

Naprawdę, żal mi tych, którzy uwierzyli, że rozwód jest powodem do ekskomuniki (wydalenie ze społeczności), czy niegodności wobec Boga. Żal tych, którzy obrzydzają sobie seks, żeby nie grzeszyć, a także tych, którzy czują się całkowicie przeklętymi przez Boga, bo doprowadzili kobietę do orgazmu. A toż to przecież grzech najcięższy i śmiertelny!
Zastanawia mnie tylko, z jaką nadzieją takie “owce” (czytaj w rodzaju męskim) chodzą do kościoła? Przecież im już nic nie pomoże. Dla nich “nie ma zbawienia”! A na mój gust, to co najmniej połowa klienteli kościółków.

No więc, o co chodzi, jak nie o władzę? I to władzę nad ich życiem, karierą, pozycją towarzyską? Nie mogąc żyć uczciwie i przyznawać się do swych rozkoszy, udają kogoś, kim naprawdę nie są. I stają się współwinnymi powszechnej obłudy.

Przypatrzmy się dzieciom, które owieczki przyprowadzają do Chrystusa na lekcje religii. Po nich są tak ogłupione, że nie wyobrażają sobie, żeby ich rodzice w ogóle mogli współżyć seksualnie. “Jeżeli to w ogóle uczynili, to na pewno tylko w celu ich spłodzenia i zapewne z największym obrzydzeniem”. Dzieci te przeżywają szok, kiedy się okazuje, że ich rodzice są normalnymi ludźmi, uprawiającymi seks.

Ciekawe, czy tam, gdzie kler ma władzę nad umysłami poprzez opanowanie kontroli nad seksem, czy tam jest jeszcze miejsce dla Boga i Prawdy?
Wątpię. Moje wątpliwości są tym większe, że najważniejszym dziełem, z jakim musi się zapoznać każdy ksiądz, jest “Teologia moralna”. Owo teologiczne dzieło zawiera klasyfikację wszelkich możliwych zboczeń i perwersji seksualnych. I raczej nic więcej!
Do czegóż to doprowadza niektórych “napełnienie duchem Bożym”!?

Dewiacje seksualne mają się dobrze i w innych religiach. Wykorzystywane są wszędzie tam, gdzie zachodzi potrzeba podporządkowania sobie wiernych.
Dawno temu słyszałem o kobietach – wielbicielkach Sai Baby, które zaprzestały współżycia z mężami, ale nago tańczyły dla swego ukochanego Żywego Boga.

W kulturze indyjskiej istnieje zwyczaj rozdzielania publiczności guru na męską i żeńską. Wiąże się to często z koncepcją czystości energetycznej. Wiadomo, jak mówi Bhagawat Gita – święta księga joginów, “kobiety, demony i inne niższe istoty nie mogą doświadczyć oświecenia”. Nie powinny więc zanieczyszczać energii mężczyzn aspirujących do oświecenia. Ale… tu chodzi o co innego! Chodzi o zakaz współżycia seksualnego w ogóle!

Zakazy współżycia dotyczą nie tylko ascetów, ale i czcicieli Ruchu Hare Kryszna, czy Śri Chinmoya. Tam bywa ono dopuszczalne tylko w celach prokreacji. W innych przypadkach jest zakazane. A ci, których seks pociąga mimo wszystko, albo nie mogą się stać uczniami, albo, by dostąpić tego zaszczytu, czasami nawet dokonują samokastracji! Takie przypadki opisywał Bhagawan Śri Rajneesh, później zwany Osho. Za szydzenie ze “świętości” jogi był on potępiany przez wszystkich guru z tradycyjnych linii przekazu i musiał opuścić Indie. W USA też go nie chcieli, bo podobno demoralizował młodzież. A elementem jego praktyki było odblokowanie popędów i zachowań seksualnych. Uczył, jak się od nich uwalniać, ale też jak je wyzwolić. Osho odwoływał się do tradycji tantry. A tantra znaczy to samo, co zjednoczenie z Bogiem.

Zwolennicy tantry uważają, że można przekroczyć pożądanie i zastąpić je miłością, a po przekroczeniu miłości, doznawać błogości bez przyczyny. I jak uważają, tak też czynią, bo znają odpowiednie techniki.
Praktyki seksualne rodem z tantry były propagowane w niektórych klasztorach we Francji we wczesnym średniowieczu. Ruch Beginek i Begardów przybrał ogromne rozmiary społeczne przyciągając coraz więcej chętnych do zjednoczenia z Bogiem przez rozkosz seksualną. Nie afirmował cierpienia, został więc wytępiony jako konkurencyjny dla Kościoła.

Tradycja chrześcijańska ma niejednoznaczne podejście do seksu. Oprócz całkowitego potępienia tej “obrzydliwości”, poprzez małżeństwa maryjne (bez seksu), aż do całkowitej aprobaty dla seksu. Są kościoły reformowane, które uznają, że seks jest darem bożym, więc należy za niego dziękować i cieszyć się nim. Są też takie, które uważają go za dzieło Szatana, z którym należy walczyć. Jednym słowem, oferta jest szeroka: “dla każdego coś miłego”. Tylko wierni chcąc być wiernymi tradycji, nie za bardzo wiedzą, na co się załapać. Pozostaje im więc żyć w obłudzie i tolerować to, co “nie powinno się wydarzać”. W ultrakatolickiej Irlandii – współżycie na trawnikach i w innych miejscach publicznych (oczywiście najczęściej po upiciu się), w Ameryce Płd. – pożądanie “sprawdzonego towaru”, czyli kobiet, które mają nieślubne dzieci.

Kontrola nad seksem zawsze służy podporządkowaniu sobie innych. Na całym świecie jest mnóstwo panienek chętnych rozkładać nogi przed szefem, księdzem, czy guru. Jedni to wykorzystują, a inni nie. To zależy od ich temperamentu i uczciwości. Potem i tak wszystko zwalają na wolę Boga, podobnie jak Mahomet. Jemu to Bóg (Allach) powiedział, że każdy wierny ma prawo mieć cztery żony, jeżeli tylko potrafi wszystkie jednakowo zaspokoić. I to starczało prorokowi, aż mu stare żony obrzydły. Wtedy Allach zdradził mu kolejny sekret – że prorok może wziąć sobie piątą żonę. Oczywiście, znacznie od niego młodszą! I stało się, że to właśnie jej potomkowie zostali władcami świata muzułmańskiego!
Prorocy mają różne informacje od Boga na temat seksu i małżeństw. Co sekta, to obyczaj. Od całkowitej surowości i wyrzeczeń, aż po orgiastyczne rozpasanie.

W niektórych grupach satanistycznych, magicznych czy okultystycznych, najwyższą wagę przypisuje się inicjacjom seksualnym. Dotyczy to przede wszystkim kobiet. Mężczyźni mogą sobie najwyżej popatrzeć, albo poczekać, aż przyjdzie ich kolejka, kiedy awansują w hierarchii.
Obietnica jest tak samo kusząca, kiedy mami władzą lub wywyższeniem za seks, jak i za rezygnację z niego. A ten, kto składa obietnice, i tak ma to, o co mu chodzi.
Wiadomo, że w wielu sektach mężczyźni muszą się godzić, jeżeli przywódca chce pobłogosławić swym członkiem ich żony lub małoletnie córki. W innych sektach kobiety służą nie tylko ciałem ale i kasą. Bez obrazy uczuć religijnych – źródła historyczne mówią, że tak właśnie było z Jezusem. Do dziś potomkowie dynastii Merowingów powołują się na pochodzenie od Niego i od Marii Magdaleny, a strzeże ich jeden z najpotężniejszych tajnych zakonów. Ostatni z wymordowanej na zlecenie kościelnych sługusów rodziny, zrobił kościołowi “kuku”. Będąc mnichem spłodził potomków, by ród nie wymarł. “A to dopiero zdrada! Dla takich nie może być zbawienia!”

Oczywistą sprawą jest, że w artykule nie da się opisać wszelkich zachowań religijno – seksualnych. Wyszłaby z tego potężna księga i to zapewne wielotomowa. Moją intencją jest zilustrować twierdzenie, że tam, gdzie ktokolwiek ustala reguły współżycia seksualnego, ma przede wszystkim na myśli podporządkowanie sobie innych. I najczęściej osiąga połowiczny sukces. Połowiczny, bo jest nim władza za cenę zakłamania i obłudy.

Ważne też jest zrozumienie, że seks czy jego wyrzeczenie się, to nie są wartości religijne. Jeżeli stanowią o istocie religii, czy praktyki religijnej, to tylko jako środki do manipulowania wiernych.

Tysiące lat temu kapłanki różnych bogiń oddawały się mężczyznom w zamian za dary. Trwało to długo. Teraz kobiety oddają się kapłanom i dopłacają do tego (co też nie jest nowością!). Czasy się zmieniają, role też, ale intencje są ciągle podobne! No i zawsze musi być jakaś atrakcyjne obietnica nagrody. Cóż innego nią może być, jak nie władza lub wywyższenie?
Czy zawsze?
Wielebny Mun, uznający się za zmartwychwstałego Chrystusa, łączy w związki przypadkowych ludzi i każe im się nauczyć kochać. Jeżeli nie opanują tej sztuki, nie wolno im uprawiać seksu. Hm, coś w tym jest sensownego. Ale ja wolę dobór naturalny. Wolę być z kobietą, która odpowiada mnie, a nie mojemu guru i której ja odpowiadam. Najlepiej, kiedy odpowiadamy sobie pod każdym względem.
Ale… żeby tak żyć, ile trzeba mieć odwagi?
A może wystarczają tylko czyste intencje wobec siebie, seksu i drugiej osoby?
Ach, jak je oczyścić, jeżeli jest tak wiele nieseksualnych powodów, dla których ludzie uprawiają seks? Albo dla których z niego rezygnują?
Odpowiedź jest prosta: zapytaj siebie, co ci sprawia przyjemność. I kiedy już wiesz, to nie rezygnuj z niej i nie zmuszaj się do robienia tego, co jest dla ciebie nieprzyjemne.
“Organista lubi ogórki, a ksiądz jego córki.”
Po co być obłudnikiem? Lepiej uczciwie przyznać się do intencji swych wyborów. I przede wszystkim być sobą prawdziwym. I w seksie i wobec Boga.

Tak mi dopomóż Bóg!



©2005 Zbyszek Ulatowski · wykonanie strony: enedue.com