Anioł, Anioły, Reiki, Uzdrawianie, Egzorcyzmy, Zbigniew Ulatowski, Zbyszek Ulatowski, Barbara Mikołajuk, Basia Mikołajuk, Leszek Żądło, Leszek Zadlo, Moc Anioła, Artykuły, Ogłoszenia, Regresing

2006-08-26 Leszek Żądło
Syndrom ofiary

Jednym z klasycznych przykładów wpływu pamięci poprzednich wcieleń na przejawianie się w obecnym życiu jest syndrom ofiary.
Żyjesz w społeczeństwie, w którym funkcjonuje wiele życiowych ofiar, gdzie ofiarom stawia się ołtarze i pomniki. Ofiar uznaje się za świętych lub bohaterów narodowych. Jest więc nadzieja, że i ty…?
To jeden z głównych powodów, dla których wybrałeś wcielenie w tym społeczeństwie. W innych mógłbyś się zbyt beztrosko bawić. A tu…. Przypomnij sobie ostatnie lata historii – druga wojna światowa, komunizm, a w dzisiejszych czasach ofiary oszustów i oszołomów, wykorzystujących naiwność ludzką (a ta jest wielka w tym narodzie!).
Takie jest niestety prawo duchowe, że ludzie mają to, na co zasługują, np. niedojrzałych, sprzedajnych polityków, którzy pchają się do rządzenia krajem. Ofiary właśnie na takich głosują, jako na swych najlepszych reprezentantów!

Syndrom ofiary jest dość mocno ugruntowany w świadomości i mentalności polskiego społeczeństwa. I właśnie on różni nas od innych narodów Europy. Został on uwarunkowany historycznie przy silnym wsparciu zabiegów religijnych i religijnej propagandy. Na poparcie tej ostatniej tezy wystarczy przypomnieć, że większość religii chrześcijańskich obiecuje raj jako nagrodę za kiepskie, pełne cierpień i wyrzeczeń życie. Dla niektórych to “gra warta świeczki”.
Większość z nich nie podejrzewa, że tylko tej, którą rodzina zapali im na grobie.
Odbiciem świadomości religijnej w tym narodzie jest specyficznie polska tradycja czczenia Smętka, czy Jezusa Frasobliwego.

Człowiek kierujący się syndromem ofiary, czuje się w tym świecie osaczony i bezradny. Wydaje mu się, że świat jest pełen wrogów, przemocy, cierpienia i że jedynym sposobem, by wyzwolić się z tego cierpienia, jest śmierć! Ofiara nieustannie dostrzega i przyciąga takie sytuacje, które zniechęcają ją do życia i działania w świecie przejawionym! “Obiektywne” informacje dopływające do niej “ze świata”, czyli te, które akurat raczy zauważać, sprawiają wrażenie, że faktycznie lada chwila nastąpi dzień apokalipsy! I właśnie ulubionym zajęciem ofiary okazuje się wietrzenie kataklizmów, przewidywanie końca świata, a nawet oczekiwanie go z niecierpliwością.

Ofiara ma też trudności (paraliż umysłowy) z wyobrażeniem sobie pięknej, bogatej, bezpiecznej przyszłości. Są to ograniczenia świadomości, które możemy nazwać zamknięciem w astralu (świecie emocjonalno-wyobrażeniowym) ofiary. Zamknięcie w takim astralu dostarcza jeszcze wielu innych – niemiłych, ale za to atrakcyjnych dla ofiary – doznań w ciele i umyśle, ponieważ człowiek ten tkwi w niskich emocjach, w niskich, nieprzyjemnych wibracjach. Dzięki nim może się rozchorować, albo co najmniej zostać hipochondrykiem.

Ofiara jest ciągle niezadowolona. Nie może w związku z tym znaleźć pozytywnych inspiracji do naśladowania. Powody do niezadowolenia znajduje sobie wszędzie. Dlatego wyzwalając się z syndromu ofiary ważne jest przekonać podświadomość, że:

Mogę być zadowolony z siebie i z życia.

To na początek.

Główne myśli i wyobrażenia ofiary dotyczą śmierci, trudności życiowych, bądź prześladowań. Mogą to być obsesje dotyczące śmierci – obrazy i myśli, od których “nie można się uwolnić”, albo też niezdrowe zainteresowanie śmiercią (np. wypadki, choroby, cierpienia), oraz przemocą i agresją.
Ofiara powinna więc zrezygnować z podniecania się śmiercią, wypadkami, chorobami, cierpieniem, oraz przemocą i agresją. Powinna też skierować swoje zainteresowania ku współpracy, akceptacji tego co pozytywne i coraz usilniej próbować zauważać dobro w świecie i wsparcie w innych ludziach. Afirmacja brzmi:

Ludzie (świat, Bóg) dają mi wystarczająco dużo wsparcia i miłości.

Ofiary mają poczucie winy za to, że żyją. Dlatego też karzą się same poprzez sytuacje życiowe (tzw. pecha), lub poprzez innych ludzi (tzw. nieżyczliwość innych). Zdarza się więc, że ofiara bierze udział w “fascynujących przygodach”, chociażby takich jak łażenie po skałach bez jakiegokolwiek zabezpieczenia, szaleńcza jazda autem na granicy prędkości światła, spacerowanie po krawędzi wieżowca, przebieganie przez jezdnię tuż przed zderzakami, palenie papierosów, upijanie się itd. Wszystko to jest nieświadomym prowokowaniem śmierci, wyrazem nieświadomego pociągu do śmierci.
Ofiary powinny sobie afirmować:

Mam prawo dobrze żyć w tym świecie i czerpać z całego jego bogactwa.
Zawsze i wszędzie jestem niewinny, bezpieczny i w porządku.

Człowiek z syndromem ofiary może nie wiedzieć, jak wybrnąć z danej (trudnej, oczywiście z punktu widzenia umysłu ofiary) sytuacji życiowej, jak sobie poradzić. Jest to paskudne ograniczenie i warto sobie je odreagować, bo właśnie ofiarom w poprzednich wcieleniach zakodowano blokadę świadomości – paraliż decyzyjny, by nie wiedziały, co robić, co się z nimi dzieje, by było im wszystko jedno, czy żyją, czy też umrą. Wszystko to wzmocnione było silnymi narkotykami, które paraliżowały wolę i blokowały rozsądne myślenie.
Dobrymi afirmacjami dla kogoś, kto chce przestać być ofiarą, będą:

Dostrzegam sens w życiu.
Sam wiem, czego chcę (od siebie, życia, ludzi).
Zawsze wiem o co mi chodzi.
Wybieram jasne i proste reguły gry.
Moje życie ma sens, moja praca ma sens, moje działania mają sens.
Doskonale i z łatwością radzę sobie z wszystkim w każdej sytuacji.

Trans ofiary to mechanizm, który może człowiekowi bardzo namieszać w życiu. Inni ludzie, którzy żyją z ofiarą, też nie mają łatwo. Wiążą się z nim bowiem silne wzorce destrukcji i dążenia do samozniszczenia. Najgorsza sytuacja pojawia się wówczas, gdy ofiarą jest osoba inteligentna, wykształcona. Ta “wie wszystko najlepiej” i pędzi w kierunku upadku jak ćma do płomienia.

Ofiara często udaje, że chce pomocy. W rzeczywistości pragnie zainteresowania, podziwu dla jej cierpień i nieszczęść, dla jej wytrwałości w znoszeniu trudów i przeciwności życia. Kiedy dzięki pomocy z zewnątrz zaczyna się w jej życiu coś zmieniać na lepsze, nagle zauważa, że to był tylko czas stracony. Zaczyna obwiniać osobę jej pomagającą: “Patrz, jaką mi wyrządziłeś krzywdę. Mogłam przecież ten czas wykorzystać znacznie lepiej!” I ma odtąd kolejny wątek do opowieści o swych cierpieniach i o tym, jak była wykorzystywana przez swoją naiwność.
A co warto afirmować?

Rezygnuję z upajania się swymi cierpieniami i nieszczęściami.
Sam podejmuję najlepsze dla siebie decyzje i doprowadzam je do szczęśliwego zakończenia.

Działania ofiary są sprzeczne z jej interesami i zupełnie nieracjonalne. Wystarczy przytoczyć syndrom żony alkoholika, która deklaruje nadzieję, że mąż się zmieni, że jej miłość go uzdrowi, po czym wywija mu takie numery, że facet z rozpaczy idzie się uchlać, bo nie radzi sobie ze stresem.
Właściwymi afirmacjami będą:

Wybieram sensowne działania, korzystne dla mnie i innych.
Z łatwością określam, co leży w moim interesie i tym się zajmuję.
Rezygnuję z naiwności i prowokowania partnera.

Ofiarom wmawiano, że są wybrańcami Bożymi, więc same z przyjemnością szły na śmierć, czuły się wybrane, dumne i wierzyły, że śmierć to wyzwolenie od związanych z życiem kłopotów, problemów, cierpień. Gdyby jednak w porę wytrzeźwiały, to nie byłyby takie zadowolone! Zdarzało się często, że właśnie tuż przed “powrotem do Boga” ofierze wracała przytomność, ale wtedy było już za późno…
Trans ofiary faktycznie odcina człowieka od Boga!!! Dlatego ofiara musi dostrzec, że Bóg jest – tu i teraz, na ziemi i w nich! Dlatego taki człowiek musi nauczyć się czerpać z darów Bożych i otworzyć się na ochronę Bożą tu i teraz, na ziemi.
No właśnie, zapomniałem dodać wcześniej, że ludzie – ofiary czują się samotne, opuszczone przez Boga, co objawia się także opuszczeniem przez ludzi, poczuciem przejmującej samotności, że nic, tylko się powiesić... lub zaćpać.
Taki człowiek musi się nauczyć żyć na nowo, przede wszystkim musi nauczyć się żyć z ludźmi, z Bogiem i z sobą.
Spróbuj afirmacji:

Ludzie zwracają na mnie wystarczająco dużo uwagi. (nie przesadzaj, że bardzo wiele uwagi!)
Bóg mnie kocha wystarczająco dużo.
Bóg mnie wybrał (stworzył), bym żył szczęśliwie, zdrowo i bogato.

Czasami dana osoba odgrywa tylko rolę ofiary, by uśpić czujność kogoś, na kim chce się zemścić. Szczytem jej manipulacji jest wrobienie tej osoby w poczucie winy za wszelkie nieszczęścia ofiary. I czasem się to udaje za cenę niewyobrażalnych cierpień: “patrz, co ze mną zrobiłeś! To wszystko przez ciebie!”
Czy warto?
Na pewno warto na trzeźwo i przytomnie zobaczyć cenę, jaką się płaci za takie manipulacje.
Zrezygnuj z zemsty. Przebacz wszystkim, na których chciałeś się mścić. Bóg ma dla ciebie coś o wiele wspanialszego i cenniejszego od zemsty! Myśl o tym, medytuj, a zmieni się twoje życie na lepsze.

Jeśli jest ofiara, to musi być i kat. Kat, odwrotnie niż ofiara, ma przyjemność z zadawania bólu, cierpienia i śmierci, gdyż podświadomie (często i świadomie) wierzy, że robi dobrze… Bo przecież wyzwala ludzi z cierpienia, skracając to beznadziejne, nudne, albo męczące życie! Spotkanie kata, czy nawet związek z nim, to niezbędne dopełnienie intencji ofiary. Czasami ofiara czuje się niespełniona i winna, że cierpiała tak mało i tak mało dała przyjemności swemu oprawcy! Owo poczucie winy i pragnienie uszczęśliwienia swego kata ofiara może przenosić na kolejne wcielenia i ciągle czuć się niespełniona uważając, że jeszcze za mało się starała.
Kat wierząc, że robi dobrze, ceni sobie TO zajęcie, więc wykonując je fachowo często cieszy się powszechnym szacunkiem, lub sporo zarabia. Jego zaś niezadowolenie z zachowania ofiary wynika raczej z tego, że ona go ciągle prowokuje nie dając chwili wytchnienia, że jej ciągle mało.
Ofiara czasami pragnie tylko jednego: zamienić się na rolę z katem. Innych, w tym pozytywnych, pragnień jakby była pozbawiona.
Pewien młody człowiek zreflektował się:
“Mając świadomość tego, iż istnieją ofiary i kaci, całkiem inaczej spoglądam na takie zdarzenia, jak skini bijący żebraków i bezdomnych, jak mężowie znęcający się nad żonami. Nie mówię, że jestem za, ale przynajmniej wiem, że ofiary nie są bez winy – one też czują niechęć do życia, a życie, jakie prowadzą, jest ich wcześniejszą kreacją. Ofiary mają silny mechanizm prowokowania innych do tego, by je dobić! Dosłownie. Ich prześladowcy są po prostu ofiarami ofiar, wykonawcami wyroku!” Sami też są ofiarami swych rodziców, które chcą wziąć odwet na słabszych, bo silniejszych się boją. Tu przydać się mogą afirmacje:

Rezygnuję z mszczenia się za prześladowania.
Rezygnuję z brania odwetu za to, że byłem ofiarą.
Przebaczam wszystkim, którzy traktowali mnie jak ofiarę (szmatę, ścierwo, śmiecie).

Najbardziej dumne ze swej roli i zależności są ofiary manipulatorów atlantydzkich, które do dziś zasilają swych Władców Astralu Atlantydzkiego swą energią życiową. Aby była ona dla nich jak najlepsza, muszą bardzo, bardzo dużo i głęboko cierpieć! Te ofiary często zajmują eksponowane stanowiska w kościołach nauczających o szczególnej wartości cierpienia i pokuty!
Ofiara, żeby przestać nią być, musi się uwolnić od podświadomego pragnienia śmierci i znaleźć jakiś sens życia, chociaż na początku może jej być trudno. Ale można, a nawet trzeba się przełamać! Nie ma sensu dłużej poddawać się dywersji podświadomości, dlatego warto oczyścić intencje dotyczące bycia ofiarą, śmierci, pójścia do nieba, Boga, życia, przyszłości, itp.

Zdeterminowanym ofiarom pomóc trudno, a to dlatego, że odrzucają pomoc, albo prowokują sytuacje tak, by wszystko im szkodziło. Często są zainteresowane tylko tym, by jeszcze kogoś obwinić za swoje niepowodzenia i nieszczęścia. A najlepiej obwiniać tych, którzy chcą im pomóc. W ten sposób można ich na zawsze zniechęcić do siebie i do niesienia pomocy. Czuć się jeszcze bardziej samotnym, opuszczonym, porzuconym. Błędne koło się zamyka. Ofiary często po prostu nie wyobrażają sobie, żeby ich życie mogło się zmienić na lepsze! A gdyby się zmieniło, zapewne większość z nich straciłaby poczucie sensu istnienia!

Dostrzegam sens w radosnym, szczęśliwym, bogatym (dostatnim) życiu.

Ofiary jeszcze jakoś trzyma przy życiu perspektywa zwalenia winy za swe podłe życie na innych i w ten sposób wrobienie ich w rolę ofiary ofiar.
Zauważam ostatnio, że terapia regresingowa, choć przynosi zdecydowaną ulgę ofiarom, często jest przez nie wykorzystywana do dowalania sobie, lub osobom, które się zaangażowały w pomoc. Tak to jest, gdy deklaruje się chęć zmiany, ale nie ma ochoty uzdrowić podstawowych intencji!
Huna w tym miejscu wyjaśnia: “nie ma nieuleczalnych chorób. Są tylko nieuleczalnie chorzy ludzie”.

Zmiany są możliwe, kiedy podejmujemy szczere decyzje o ich dokonaniu i kiedy szczerze rezygnujemy z dotychczasowego stylu życia.
Oto przykładowe tematy do afirmacji i medytacji korzystne podczas uwalniania się od syndromu ofiary:

Bóg obdarza mnie miłością i bogactwem tu, na Ziemi.
Jestem pożyteczny jako żywy, bogaty i zadowolony z życia.
Rezygnuję z prowokowania moich prześladowców i nadal jestem wartościowy, i cenny.
Bóg obdarza mnie dobrym, radosnym, sensownym, spełnionym życiem.
Rezygnuję z roli ofiary.
Wybieram radosne, szczęśliwe, zdrowe, przyjemne, bogate życie na trzeźwo i przytomnie.
Wybieram w życiu wszystko to, co mnie cieszy i rozwija na trzeźwo i przytomnie.
Rezygnuję z roli ofiary ofiar i pozwalam im, by żyły zgodnie ze swoimi intencjami.
Przebaczam sobie, że dałem sobie wmówić poczucie winy za cierpienia innych ofiar.

Najważniejsza afirmacja, od jakiej warto zacząć, brzmi:

Zasługuję na miłość, szacunek i zaufanie.

Albo w innej formie:

Mam prawo do miłości, szacunku i zaufania.

Droga od ofiary do człowieka sukcesu może ci zająć wiele lat, w których doświadczać będziesz wzlotów i upadków, zgodnie ze swymi intencjami. Ale to lepsze niż zgoda na odgrywanie roli ofiary w kolejnych wcieleniach!
A teraz pomyśl ofiaro: może to ostatnia szansa, kiedy ktoś wyciągnął do ciebie pomocną dłoń?
Co teraz zrobisz z szansą zmiany swej podłej roli? Szansą, która oto pojawiła się przed tobą?
Spoko, nie odrzucaj wszystkiego od razu. Jeszcze przez wiele lat możesz długo i nieszczęśliwie czuć się ofiarą uwalniając się stopniowo od syndromu ofiary.
A może wolisz poczekać, aż zmęczysz się tak niewiarygodnie, że będziesz błagać o wyjście z roli ofiary?
Hm, najpierw trzeba będzie przebłagać siebie!
Na koniec mam dla ciebie “dobrą” nowinę. Otóż tak długo będziesz ofiarą, dopóki będzie cię gryzło sumienie! Dlatego próbuj być uczciwy i w porządku wobec siebie i innych, A ponadto przebaczaj, przebaczaj, przebaczaj sobie i innym.

Dziękuję Jarkowi Mikulskiemu za kilka fajnych sugestii do tego tekstu.



©2005 Zbyszek Ulatowski · wykonanie strony: enedue.com