Anioł, Anioły, Reiki, Uzdrawianie, Egzorcyzmy, Zbigniew Ulatowski, Zbyszek Ulatowski, Barbara Mikołajuk, Basia Mikołajuk, Leszek Żądło, Leszek Zadlo, Moc Anioła, Artykuły, Ogłoszenia, Regresing

2006-08-26 Leszek Żądło
Strategie powrotu upadłych aniołów

Aby omówić strategię powrotu, musimy poznać historię upadku aniołów. Historycznie rzecz biorąc najpierw pojawiły się anioły czerwone, później niebieskie, a na końcu białe. Na dodatek pojawiają się jeszcze anioły żółte (złociste) oraz “czarne” (granatowe). Niektóre świecą na zielono, pomarańczowo lub w paski z prześwitami żółtego.
Między tymi grupami są istotne różnice, więc też i inne są szczegóły w stosowaniu strategii powrotu.

Strategii nieskutecznych stosowano całe mnóstwo, zaś skutecznych jest tylko kilka. Mają one jednak tę samą bazę. A to znaczy, że upadłe anioły, jeśli chcą wrócić, to muszą spełnić ten sam warunek.

W tym momencie większość z nich wybiera zatracenie, ponieważ nie po to się różnicowały, by teraz spełniać warunek ten sam dla wszystkich! To im się kojarzy z jednakowością, jeśli nie z komunizmem. Zupełnie niesłusznie. Różnice między upadłymi aniołami wynikają nie z tego, że zostały inaczej stworzone, tylko z faktu, że dzięki innym doświadczeniom nabyły różniących je między sobą cech. I to właśnie owe cechy nie pozwalają im na doświadczenie spełnienia, lub powodują, że warto wybrać szczególną drogę powrotu.

Upadłe anioły są często zainteresowane rozwojem duchowym. Ludzie w intencji oświecenia, powrotu do Boga, czy osiągnięcia doskonałości, stosują wiele praktyk duchowych. Większość z nich nie nadaje się jednak dla upadłych aniołów, a wiele zwodzi na manowce zarówno upadłe anioły, jak i ludzi. Rzecz w tym, że niektóre z nich stworzono wyłącznie z myślą o aniołach zakładając, że wszyscy jesteśmy aniołami wygnanymi z raju. Takie założenie przyjęła przede wszystkim gnoza, która jest obecna prawie na całym świecie, a na pewno stała się elementem składowym ważniejszych religii. Z całą pewnością można stwierdzić to, że człowiek nie zrealizuje się, jeśli będzie naśladował anioła, podobnie jak anioł nie spełni się, jeśli będzie małpował człowieka lub małpę. Dla każdego gatunku jest właściwa droga, która musi uwzględniać cechy, możliwości i zdolności właściwe temu gatunkowi. Koń nie spełni się jako mrówka, choćby pracował nad tym miliony wcieleń. Podobnie i anioł nie spełni się jako człowiek, elf, czy strzyga. W przypadku aniołów i ludzi indywidualizacja jest znacząca i pociąga za sobą konkretne skutki w postaci zróżnicowania zdolności indywidualnych, mocy duchowych, świadomości, komasacji wewnętrznego światła itd., ale przede wszystkim intencji. Jeszcze większe różnice pojawiają się między ludźmi, czy aniołami, a innymi inkarnowanymi w ludzkiej formie gatunkami.

Przypadki inkarnowania się w formie właściwej dla innego gatunku są dość rzadkie, kiedy patrzymy na istoty ludzkie lub anielskie. W świecie zwierząt jest to zjawisko o wiele powszechniejsze. Bez niego nie byłoby ewolucji. Pomieszanie cech różnych gatunków wydaje się więc czynnikiem nakręcającym ewolucję. I tak się też wydawało tym upadłym aniołom, którzy usiłowali uszlachetnić ludzki gatunek zapładniając kobiety. I nic z tego nie wyszło, bo inkarnuje się dusza, a nie geny.
Na pewno niektórzy popełniają błąd, myśląc, że wiara w swoje anielskie pochodzenie służy łechtaniu swojego ego.
Bycie upadłym aniołem to nic nadzwyczajnego, żaden zaszczyt. To tylko specyficzne obciążenia karmiczne (m.in. intencje, wzorce energetyczne), których trzeba się pozbyć, zanim dojdzie się do doskonałości, czy boskości. Zanim owa boskość czy doskonałość staną się w ogóle możliwe!

W buddyzmie twierdzi się, że tylko człowiek ma szansę na oświecenie. Dlatego wszystkie istoty powinny się starać inkarnować w ludzkiej formie. Ufff. I się narobiło!!! Mamy więc inkarnowanych w ludzkich ciałach bogów, walczących bogów, ludzi, zwierzęta, głodne duchy i istoty piekielne (np. demony i strzygi). Według buddyzmu wszystkie one są spragnione oświecenia. Według mnie, raczej pożądają mnożenia doświadczeń w ludzkiej skórze, czyli właściwych gatunkowi ludzkiemu. Buddyści starają się nieść oświecające nauki przedstawicielom wszystkich inkarnowanych w ludzką formę gatunków, co raczej nie wychodzi im na zdrowie i ogranicza ich w rozwoju. W buddyjskiej klasyfikacji istot te, które zwiemy upadłymi aniołami, zajmują miejsce assurów – walczących lub upadłych Bogów. Odwołując się do tej koncepcji moglibyśmy stwierdzić, że anioły schodząc na Ziemię mają szansę na skok w ewolucji duchowej. We właściwym sobie świecie pozostawałyby na tym samym poziomie i nie rozwijały się. Nic ich bowiem do rozwoju nie motywuje. Czują się świetnie i funkcjonują bezkonfliktowo. Jedyna ewolucja, która się tam odbywa, to zagęszczanie formy. Ewolucja indywidualna możliwa jest tylko w świecie materialnym. Dlatego można sądzić, że upadek w materię to szansa na wzniesienie się na wyższy poziom. Szansa, z istnienia której większość nie zdaje sobie sprawy.

Wielu z upadłych aniołów próbowano pomóc, a one odbierały to jako brak szacunku, czy zamach na ich wolną wolę. I coś w tym na pewno było, bo często oferowana pomoc była wynikiem nie miłości, a misji, za którą krył się przymus i strach. Upadek to droga anioła ku “niższemu” postrzeganiu uniwersum w wyniku poddania się działaniu emocji mu niewłaściwych (nienawiść, gniew, żądze, hierarchiczne postrzeganie “góry”). Zrozumienie tego pozwoli uwolnić się od wielu blokad emocjonalnych.
Niektóre z dróg upadku prowadzą tu – na Ziemię, ale czasami udaje się ten proces zahamować wcześniej.

Skoro się już tu jakiś anioł znalazł, to przede wszystkim musi zrozumieć, że część zakodowanych wspomnień nie musi być wyrocznią skazującą go na wieczną tułaczkę w świecie materii. Aby uwolnić się od oporu przed powrotem, musi zrozumieć, że postrzeganie przez niego pewnych spraw zostało wypaczone przez niewłaściwe dla niego emocje. To pierwszy krok do uwolnienia się od lęków, poczucia winy, niedoceniania, czy niegodności, a przede wszystkim od strachu i niechęci przed powrotem, a także od oczekiwań na wyśmianie przez inne anioły i ukaranie przez Boga.

Wiele wspomnień z okresu upadku świadomości to rzeczywistość postrzegana przez pryzmat zmienionego stanu świadomości, a to znaczy, że nie musiało tak być, jak to pamiętamy. To oznacza, że wszystkie żale i kompleksy upadłego anioła są fałszywe. Najpierw pojawił się świat bez ludzi, a ludzie powstali długo potem. Formy istot zamieszkujących Ziemię zmieniały się. Podobna ewolucja formy postępowała w świecie aniołów.

Pierwszymi istotami czystego światła i miłości (aniołami), które zapragnęły doświadczać formy, były te, które określamy mianem ”czerwone”. One najpierw przenikały powietrze doświadczając powiewu, czy ciepła. Z tym się wiążą ich pierwsze doświadczenia materialnego świata. Potem zauważyły istoty mające formę i zapragnęły jej doświadczyć, gdyż były tylko skupiskami zagęszczonej energii, pozbawionymi konkretnej formy. Spragnione były kontaktu z materią. Zazdrościły istotom ziemskim przede wszystkim formy i kształtu (ludzi jeszcze nie było!). Dziś wiele czerwonych aniołków ma problemy z tuszą (duża forma i obfity kształt, żeby wiatr nie wywiał), zwraca obsesyjnie uwagę na swój wygląd (formę), a także na ubrania (majteczki za minimum 100 zł). Ich pożądanie rzeczy materialnych sprawia, że często są zbyt drogie w utrzymaniu, tzn. wydają więcej, niż są w stanie zarobić. Często marzą o spełnieniu się w roli matki (przecież jako aniołom nie dane im było doświadczyć “rozkoszy” macierzyństwa), ale nie wiedzą, jak wychować dzieci i co w ogóle z nimi robić. Ten dylemat dotyczy też innych aniołów. Tysiące wcieleń na Ziemi niczego ich nie nauczyły! Dlatego mimo to nie czują się spełnione, a na dodatek popadają w kompleksy, bo jednak nie potrafią czuć się szczęśliwe z tego powodu, co ludzie.
Ach, gdyby choć ludzie to potrafili!
Dlaczego postrzegamy je jako czerwone?
Podejrzewam, że już tak długo przebywają w materialnym świecie, że zatraciły jaśniejsze barwy.
Na myśl o powrocie do Boga dostają gęsiej skórki z wyobrażeniem o rozpłynięciu się w energii, bez formy.
Istoty o tym pochodzeniu mają do odreagowania zachłanność na doświadczanie materii i pożądanie formy.

Czerwone to pierwotne siły twórcze, przeważnie żeńskie. Pojawiły się na samym początku i to one były pierwszymi emanacjami najwyższej energii. Jest ich bardzo mało i dlatego prawie nie są znane. Upadek świadomości z reguły obciąża je w bardzo małym stopniu. Tak jakby jego skutki wypaliły się przez miliony lat. Głównym motywem upadku świadomości aniołów była chęć doświadczania tego, co nie było im właściwe. Kiedy pojawili się ludzie, motywem upadku stała się zazdrość o ludzi, których ponoć Bóg umiłował bardziej, niż anioły, bo dał im więcej doświadczeń (np. seks). Jako drugie upadały niebieskie aniołki. Ich pojawianie się poprzedziło powstanie ludzkiej formy. Niektórzy przypominają sobie, że ich pierwsze zejście w materię w formy podobne do ludzkich nastąpiło na innej planecie, niż Ziemia. Inni, że dla zabawy, czy zdobycia doświadczeń, wchodzili w różne prehistoryczne gady (bo te były duże i wydawały się bezpiecznym schronieniem).

Niebieskie anioły zazdrościły ludziom doświadczeń, których wcześniej nie miały. Czerwone z kolei, gdy zobaczyły upadających niebieskich, zaczęły im zazdrościć formy, oraz przejawów zdolności i mocy, których nie posiadały. Tu pojawił się pomysł, by wykorzystać niebieskich do własnych celów. Zadomowione tu już od dawna czerwone uknuły mnóstwo spisków, by omamić i wykorzystać jak najwięcej niebieskich. Niektóre zauważyły, że światło promieniujące z niebieskich pomaga im podnieść wibracje i zbliżyć się do Boga. Innym chodziło tylko o moce duchowe do wykorzystania na Ziemi w rozgrywkach z innymi osobnikami. Dlatego knuły intrygi wrabiając w nie niebieskich. Niebieskie zazdrościły żyjącym istotom głownie “bogactwa emocji”. Znudzone stagnacją i Bożą miłością zapragnęły doświadczać seksu, lęku, gniewu, nienawiści i innych emocji, których brak było w świecie miłości, mądrości i mocy Boga. W wielu przypadkach przyczyną upadku była również fascynacja złem, którego nie ma w świecie miłości. Istoty siejące zniszczenie wielu upadającym wydawały się nawet potężniejsze od Boga ze swą mocą destrukcji, której Bóg nigdy nie przejawiał. Niszcząc, nienawidząc można było doświadczać “bogactwa” emocji, czyli tego wszystkiego, czego wcześniej anioły były pozbawione.

Wszyscy robili dobrą minę do złej gry. Gdy ktoś już zaczął się w to bawić, udawał, że jest mu z tym świetnie, choć naprawdę było to okropne. No ale kto by się przyznał do błędu? (Podobne zjawisko występuje wśród młodzieży, która zaczyna eksperymenty z alkoholem, papierosami, czy narkotykami: “Spróbuj tego, zobaczysz, jak ci będzie dobrze”. Delikwent próbuje, jest mu niedobrze i rzygać mu się chce, ale udaje, że jest świetnie, by nie zawieść oczekiwań kolegów, którzy go namówili i by w swoich oczach nie wyjść na idiotę. Przecież (na pewno) innym było świetnie (mówili o tym z takim entuzjazmem, że hej!), a że akurat jemu jest niedobrze? Trudno, może jest jakiś nienormalny, albo następnym razem będzie lepiej… Na wszelki jednak wypadek z entuzjazmem opowiada, jak to rzygał dalej, niż mógł zobaczyć i jak mu przez tydzień wszystko wirowało na szaro. “Ale jazda!”) Największą mocą destrukcji operowały zawsze istoty piekielne i demoniczne inkarnowane w ludzkiej formie. To właśnie one często stawały się idolami niebieskich aniołów. Ich moce wydawały się ewidentne. Miłość przy nich wydawała się nic nie znaczącym zefirkiem. I tak niebieskie zaczęły się jej wyrzekać. Ślubowały, że będą doświadczać wszystkiego z wyjątkiem miłości. Zobowiązywały inne upadłe, by je powstrzymywały przed ewentualną “głupotą”, gdyby chciały wrócić do miłości. I zobowiązywały się, by innym skutecznie takie pomysły wybijać z głowy. To one dużo później wpadły na pomysł ślubowania bodisatwy, którego prawdziwym celem jest opóźnienie swego rozwoju duchowego. Ale… nie tylko to zdecydowało, że o miłości zapominały coraz bardziej, choć zawsze jej pragnęły. Nie da się bowiem żyć bez tego, co jest naszą naturą. Nie da się jej wyprzeć! Mimo to usiłowały miłość zastępować podnieceniem seksualnym i coraz dzikszymi orgiami. Czasami też przekonywały się, że miłość to straszna, niszcząca siła. Bywało bowiem, że zabiły lub nawet zdematerializowały jakiegoś inkarnowanwego w ludzkiej formie demona usiłując uzdrowić go miłością. Strzygi i demony nie są w stanie przyjąć anielskiej miłości, o czym wówczas nikt nie wiedział. Stąd pojawiło się u wielu z nich poczucie winy za zbrodnię i pragnienie pokuty za miłość.

Schodzeniu w materię u niebieskich często towarzyszyły wzorce ograniczenia świadomości i nieprzytomność. Ich przyczyny to strach przed nowym, a także fakt, że pierwsze doświadczenia przebywania w ciałach zwierzęcych czy ludzkich wiązały się z opętaniem. Wiadomo, że opętać można tylko osobnika słabego, chorego, naćpanego, czyli takiego, którego wola została ograniczona. Upadające w ten sposób anioły nie wiedziały tego, więc stan świadomości i “wiedzę” na temat życia opętanych przez siebie osobników brały za prawdę o świecie, życiu, ciele, relacjach między osobnikami. Nie zdając sobie sprawy z faktu, że to istna kloaka nieczystości (!), przejmowały telepatycznie cały ten chłam emocjonalny i energetyczny. I to właśnie spowodowało ich upadek świadomości. Niektóre do dziś dnia nie potrafią odróżnić świństw energetycznych od miłości i tworzą sobie rozmaite teorie, które mają im potwierdzić, że miłość i boskość są wszędzie.
Owszem, są, tylko że w różnym stężeniu. Na pewno nie w takim, w jakim były obecne w świecie aniołów.

Doświadczając wcześniej tylko tego co dobre, anioły schodzące na Ziemię nie spodziewały się podstępów. Nie miały ani świadomości rozróżniającej, ani potrzeby rozróżniania. Nie doceniały swej natury. Ich naturą jest doświadczanie boskiej miłości, boskiej mocy i boskiej mądrości. Zachłanne na to, co doświadczają istoty ziemskie, nie dostrzegały konsekwencji zaniżenia swych wibracji. Były zbyt zachłanne na to, czego nie dało się doświadczyć w świecie anielskim, by zastanawiać się nad konsekwencjami zaniżenia wibracji. Przez długi czas nic nie wskazywało na zagrożenia. Można się było swobodnie przemieszczać między światem fizycznym, a anielskim, czy wyższym astralnym, który wydawał się być tym samym, co anielski. Rzecz jednak w tym, że ci, którzy pierwsi zauważyli, że nie wracają już do świata boskiego i odkryli różnice między możliwościami, jakie daje przebywanie w tych światach, zaczęli manipulować schodzącymi w świat astralny i materię naiwniakami. I tu pojawiły się pierwsze misje, nakazy, zasady i zakazy, z którymi anioły schodziły dalej do bardziej zagęszczonych światów. Zejście bowiem polegało na coraz większym zagęszczeniu energii, aż przybrała one ciężkie i nieruchawe wibracje materii. W drodze do świata materii trzeba było przejść przez świat astralny. Dlatego dziś wielu wydaje się, że droga powrotna prowadzi w kierunku odwrotnym. I ci, którym się tak wydaje, najwyżej wchodzą do wyższego astralu. Ale nie dalej!

Prawdą natomiast jest, że nie da się wrócić do świata aniołów, dopóki nie uzdrowi się swego ciała astralnego i nie prześwietli się go duchowymi – boskimi energiami. Pomysł o koniecznym przejściu przez świat astralny inspirował głównie mieszkańców Atlantydy. Ta strategia powrotu i jej skutki są opisane w innych artykułach (Destrukcja jako sposób na szczęście, Atlantyckie klimaty). Istotne jest to, że strategia destrukcji w materii i obrzydzania życia nie tyle była pomocna w powrocie do Boga, ile w realizacji najbardziej destrukcyjnych dążeń oszalałych niebieskich.

Inny błąd popełnili ci, którzy zostali podstępem ściągnięci w materię. Nie podejrzewając podstępu stwierdzili, że “skoro ktoś mnie tu sprowadził, to na pewno musi znać drogę powrotną i niedługo pokaże mi ją”. Trzymali się więc go upierdliwie przez miliony lat żądając pokazania drogi powrotnej i…. nie doczekali się, bo intencje tych, którzy ich ściągnęli, były zupełnie inne, a ich upadła świadomość nie pozwalała na znalezienie drogi powrotu.

Mając dobrą naturę, ale wypierając ją i czcząc zło, często niebieskie anioły popadały w szaleństwo. Wiele z nich nie miało odwagi pójść na całość, ale nie brakło i takich, które usiłowały doprowadzić się do anihilacji (całkowitego unicestwienia), gdyż zauważyły, że można w ten sposób unicestwić inne istoty. Tylko brak znajomości rzeczy nie pozwalał im na zrozumienie, że anihilować można tylko demony posługując się miłością. Czasami udawało się im niemal stłumić swą anielską naturę, przez co osiągali stłumienie wewnętrznego świecenia do poziomu bliskiego czarnemu. Wykorzystywali to samozwańczy strażnicy anielscy będący w świecie astralnym, czyli “bliżej Boga” i wmawiali im, że teraz dla nich już nie ma powrotu do Boga, gdyż np.: stały się czarne niczym strzygi. Ich kolor stał się często ciemnogranatowy, ale jednak nie czarny.

Niebieski anioł to taki, który wiele nabroił w intencji mnożenia najdzikszych doświadczeń. Być może nawet niejednokrotnie doszedł do dna i popadł w szaleństwo. W związku z tym może mieć w sobie dużo poczucia winy i niegodności. Wtedy dodatkowo ściąga na siebie różnego rodzaju negatywne doświadczenia (przeżycia). Może być to autodestrukcja, uczucie wyimaginowanej radości, która bardzo szybko zmienia się w złość, smutek, tęsknotę. Tak naprawdę to lubi sobie dopieprzyć, aby lepiej i pewniej się poczuć. Powiedzmy, że przejawia większość wzorców typowych dla dorosłych dzieci alkoholików, bo doświadczył prawie wszystkich możliwych kombinacji popieprzenia emocjonalnego, również w relacjach z innymi.

Niebieskie anioły najczęściej mają do odreagowania zachłanność na emocje i mnożenie doświadczeń związanych z emocjami. Muszą uświadomić sobie cenę, jaką za to płacą, choć dla wielu z nich pozornie cena nie gra roli. Perspektywa powrotu do Boga przeraża je, gdyż boski świat (np. oświecenie) kojarzy im się z nudą czy brakiem jakichkolwiek odczuć. I wreszcie oszalałe muszą pojąć, że strategia anihilacji nic im nie dała, poza nasileniem cierpień i uwikłaniem w świecie materii i emocji. Trudna to dla nich decyzja, bo silniej ciągnie je do gnozy z jej destrukcyjną filozofią, niż do prawdziwego rozwoju duchowego mającego na celu nauczyć nas, jak żyć tutaj korzystając z duchowych inspiracji najwyższej jakości.

Anioły pierwotnie i naturalnie doświadczały energii miłości, czyli dobra. Nie doceniały bożej mądrości i mocy, które były dla nich zupełnie naturalne. One po prostu były w tym stanie. Anioł wszystko posiada, ale obserwując zachowanie zwierząt, czy człowieka, dostrzegał różnice i nie rozumiał, skąd one się wzięły. Z dostrzeżenia, że człowiek to coś innego, choć podobnego, pojawiło się u pewnej grupy aniołów pragnienie doświadczenia życia właściwego dla ludzi. Ponieważ anioły nie potrafiły porównać rzeczywistej mocy z ograniczeniami i świadomości z nieświadomością, naiwnie sądziły, że doświadczając życia jak ludzie, niczego nie stracą. Niebieskie anioły przebywając z ludźmi i inkarnując się jako ludzie usiłowały nauczyć się ich sposobu życia, przejąć ich miłość (hi, hi) mądrość (ha, ha) i moc (ha, ha, ha). Ich błąd powieliły później anioły białe. W ten sposób, oraz wybierając sobie ziemskich (m. in. ludzkich) rodziców, upadłe anioły przejęły cechy właściwe dla gatunku, w którym się inkarnowały.

Białe anioły zstępowały jako ostatnie. Czasami wywodziły się z czerwonych lub niebieskich, którym wcześniej udało się wrócić. Ich głównym motywem zejścia była chęć ratowania czerwonych i niebieskich. Często upodabniały się do czerwonych, czy niebieskich aniołów chcąc im pomóc i przejmowały ich obciążenia mentalne oraz emocjonalne. Bywało, że pojawiały się jako przerażający Mężowie Boży. Nic w tym dziwnego, skoro część z nich zachowała moc materializacji przedmiotów, potrafiły więc zmaterializować sobie ciała właściwe do misji, jakiej się podjęły.

Do odreagowania mają głównie misje, ślubowania, zobowiązania, a także inicjacje z wyższego astralu od samozwańczych strażników progu, czy władców karmy. Białe anioły, tak samo jak niebieskie, swych pierwszych doświadczeń życiowych doznawały w wyniku opętania słabych, czy chorych osobników. I podobnie przejmowały ich wiedzę o świecie, ich emocje. Kiedy przyglądają się sobie w medytacji, zauważają często, że to, kim są, to zlepek cudzych emocji, myśli, intencji, pragnień, wzorców energetycznych itd. Upadek świadomości obciąża im z reguły więcej karmy, niż niebieskim. Ale są bardziej pewne siebie i przekonane o swej nieomylności. Białym i niebieskim wydaje się, że wszystko wiedzą najlepiej, choć nie potrafią sobie zbytnio radzić w życiu, albo radzą sobie, ale za bardzo wysoką cenę i z trudem.

Białe anioły często dysponują potężnymi mocami duchowymi, których nie muszą rozwijać w wyniku praktyk duchowych i często są na dość wysokim etapie rozwoju duchowego (poziomy mistrzowskie).
Jedne z aniołów, które powróciły, lub nie zaliczyły upadku, znalazły miejsce przy Bogu i zaakceptowały swoją rolę.

Dla niektórych aniołów wykonywanie dotychczasowych ról stało się pewnego rodzaju rutyną i niełatwo jest już je czymś zaskoczyć. Po prostu stare wygi (oczywiście w sferze “TAM”). Mają one nietypowe dla reszty aniołów umiejętności. Po prostu nieraz musiały zachować się “niekonwencjonalnie”, a może chciały się popisać przed bogiem wyręczając go? Najważniejsze, że zwykle były dosyć pożyteczne, gdyż kierowały się przede wszystkim miłością i najwyższym dobrem. No i z założenia działały dla dobra ludzkości oraz innych istot. Spośród nich wywodzą się anioły białe i część żółtych. Skutki ich działań bywały różne, a przede wszystkim nie zawsze były właściwie rozumiane przez ludzi i upadłe anioły. Nic dziwnego, często przecież zamiast planu bożego pomagały tylko spełniać pragnienia (zalążki karmy) większości tych, którzy usiłowali się zatracić.

Białe i niektóre żółte, którym wcześniej udało się wrócić, widząc, co tu się dzieje, a mając zamiłowanie do wyzwań, znalazły sobie nowego konika. Zauważyły, że część demonicznych stworów została już unieszkodliwiona, ale największy “burdel” jest na ziemi. Odkryły obszar, w którym jest sporo do zrobienia, czyli pełen wyzwań świat materii, na dodatek pełny upadłych aniołów, KTÓRE KOCHAŁY PONAD WSZYSTKO i zła, z którym dobrze potrafią walczyć i które rozpoznają pod każdą postacią. Przecież pracowały ciągle na najwyższych obrotach czyszcząc wszechświat z rozmaitego paskudztwa, a tu mają pełno zła wymieszanego z biednymi, upadłymi istotami. A że pojęcie o materii mają kiepskie, to bardziej przeszkadzały, niż pomagały (np. bardziej cenią sobie opiekę nad kaleką, niż zapobieżenie kalectwu).

Skoro tak bardzo się garnęły do porządkowania ziemi, to dostały szansę pokazać, co potrafią. I tu cześć żółtych oraz białych się pogubiła. Nie radzą sobie kompletnie i czasami jeszcze stwarzają problemy. Nie wiedzą, jak żyć “tu”, a “tam” też nie potrafią. Nieraz te “lekko upadłe” ratowały je z opresji.

W trakcie oczyszczania podświadomości i energii wewnętrznej może się zmieniać kolor świecenia u upadłych aniołów. W czerwonym czy niebieskim pojawiają się plamy lub paski żółtego. Bywa, że przejściowo istota będąca inkarnacją upadłego anioła świeci na zielono lub na pomarańczowo. To znak, że rozświetla się na żółto. Za tym idzie postęp w duchowym rozwoju.

ŻÓŁTE, a właściwie złote, świecenie to nie tylko znak rozpoznawczy anioła, który ma szansę wyjść z koła reinkarnacji. Również ludzie rozwijający się duchowo często świecą podobnie jak żółte anioły. Bo tak przez nich prześwitują boskie wibracje. Żółte anioły stanowią szczególną grupę wśród upadłych. Część z nich już wcześniej wróciła do swego naturalnego stanu i znów weszła w materię, a część jest w trakcie powrotu. W każdym razie one najsilniej spośród wszystkich emanują anielskimi wibracjami. Najczęściej są to te, które zgromadziły zasługę karmiczną i dzięki temu dostały szansę, by przepracować w obecnym wcieleniu to, czego jeszcze nie udało im się dokonać. Wiele z nich dysponuje potężnymi mocami duchowymi zwanymi albo darami Ducha Św., albo “siddhis”. Nie znaczy to, że są świadome ich posiadania i możliwości, jakie się z nimi wiążą. Najczęściej są tym zdziwione.

Żółty to taka istota, która powstaje po przetransformowaniu – zrozumieniu swych negatywnych wzorców i posiada umiejętności do zastosowania w życiu mechanizmów pozytywnych (przeciwnych negatywnym). Staje się żółtym w wyniku odgadnięcia znaczenia słów: “Ja jestem, Ja się staję”.
Żółte mają zazwyczaj najwyższy procent obciążeń karmy związanych z upadkiem świadomości.

Żółte aniołki przez większość czasu mogą się wydawać trochę głupawe, niezaradne, upierdliwe, marudne. Ale kiedy przychodzi moment krytyczny, jakiś punkt zwrotny, przypominają sobie, od czego są i zawsze stają po właściwej stronie, nawet własnym kosztem. Wydają się być potrzebne i w pewnych sytuacjach niezastąpione. Wiele z nich właśnie z taką intencją się inkarnowało. Nie znaczy to, że pamiętają świadomie, kiedy dokonały tego wyboru i co miały tu do załatwienia. Czasami przypominają sobie o tym po latach, bo mają zwykle na tyle dobrą karmę, by nic im nie zakłócało miłego samopoczucia i zadowolenia z siebie oraz z życia. Większość z nich urodziła się przecież z bardzo wysokim poziomem rozwoju duchowego właściwym dla hierarchii mistrzowskich, często nawet charakterystycznym dla wyższych mistrzów. Mimo to ich to nie rusza – brak im właściwej świadomości i motywacji, by korzystać z tego poziomu świadomości i mocy. Czasami można nawet odnieść wrażenie, że nie potrafią sobie poradzić z najprostszymi zadaniami życiowymi, jak np. praca, nauka, ale kiedy trafiają na wyzwania, nagle okazuje się, że nie mają problemów ani z mieszkaniem, ani z wyżywieniem, ani z niezłym poziomem życia. Nagle pojawiające się problemy dnia codziennego też jakoś są im obce, choć czasami je zauważą i wtedy panikują. Ale wszystko obraca się na dobre. A to dlatego, że “coś” nad nimi czuwa. A może już wcześniej nauczyły się, jak zaspokajać swe potrzeby bez konieczności pracy? Żółte anioły mają szansę stać się aniołami stróżami (opiekunami) i nie wcielać się już więcej. Aby do tego dojść, muszą zrealizować jedno zadanie. Tym zadaniem nie jest misja, choć większość z nich jest przekonana, że muszą się z misji wywiązać. Chodzi o coś zupełnie innego. Otóż ich zadanie polega na tym, że muszą się nauczyć rozwiązywać wszystkie problemy nie po swojemu, a po bożemu. Nie w wyniku posługiwania się swym doświadczeniem i wiedzą, ale korzystając z bożej miłości, mądrości i mocy. Dzięki temu same zbliżają się do pełnej akceptacji tego stanu w swym umyśle. Pomagając w ten sposób innym, pomagają sobie. Bo stajemy się tym, czym zajmujemy naszą uwagę. Anioł żółty czuje się rozdarty między pragnienie doświadczania bycia “tu” na ziemi i “tam” w niebie. Nie powinien długo przebywać w tym stanie, bo PARALIŻ DECYZYJNY zamknie mu drogę do światła. Musi zrozumieć, że upragnione przez niego “tam”, jest tutaj i że nie jest to stan skupienia materii, lecz stan świadomości. To musi też pojąć każdy inny upadły anioł. Zanim jakikolwiek upadły anioł wróci do Boga, musi przejść przez fazę żółtego. Z biegiem czasu upadłe istoty wymyślały różne “strategie powrotu” do Boga. Pierwszą z nich był pomysł, by podłączyć się pod inne anioły i zgromadzoną w ten sposób energię użyć do transformacji. Ten sposób działał i działa nadal, ale nie w każdym wypadku. Jego działanie jest uwarunkowane zasadą rezonansu i intencjami istoty, która chce dokonać transformacji.
Istoty, które “opanowały tę sztukę”, otrzymywały powtórną szansę. Stawały się stopniowo żółto-złotymi aniołami.

Potem wymyślono, że aby wrócić do Boga, trzeba ukraść duszę świeżo zstępującemu aniołkowi. Pułapką, jaka czeka na praktykujące to anioły, jest intencja wykradania energii innym, by podnieść swoją. Jest to tzw. wampiryzm energetyczny. Po odreagowaniu zachłanności na cudze energie anioły skażone wampiryzmem energetycznym mają prostą drogę do Boga… Pod warunkiem, że zaakceptują obecność bożej miłości, mądrości i mocy w sobie.

Warunek ten wielu wydaje się zbyt trudny do przyjęcia, więc ta strategia jest traktowana bardzo podejrzanie. A szkoda, bo zawsze była skuteczna. Stawała się nieskuteczna w każdym wypadku, kiedy wracający do Boga anioł chciał Go przechytrzyć i np. przemycić z sobą albo istotę ludzką, albo pamięć rozkoszy seksualnych. A to się nie da! Kiedy wykradanie dusz i energii nie pomagało, wymyślono inne strategie, jak np.: samozniszczenie, obrzydzanie sobie życia w ciele, odmawianie sobie przyjemności i seksu. Często stosowanie owych strategii kończyło się jeszcze większym pomieszaniem i upadkiem. Strategia powrotu wymyślona przez białych polegała na obrzydzeniu życia w materii sobie i wszystkim innym. One nie potrafiły dostrzec tu piękna, szczęścia, czy jakiegokolwiek powodu, by istnieć w formie materialnej i pławić się w emocjach. Dla nich było to niepojęte, więc wydawało im się, że wystarczy tylko zohydzić sobie wszystko, a Bóg pomoże wrócić. Często wydawało im się, że powrót będzie możliwy dzięki śmierci. Nie zdawały sobie jednak sprawy z tego, do jakich wibracji trzeba się doprowadzić, by czuć obrzydzenie lub umrzeć. Niestety, z bożą miłością, mądrością i mocą te wibracje nie mają nic wspólnego. Dlatego owe drogi powrotu okazały się zupełnie nieskuteczne! Przykładem żywej do dziś koncepcji powrotu w ten sposób jest gnoza, ze szczególnym wskazaniem na manicheizm. Gnoza wydaje się pociągać nadal sporą grupę upadłych aniołów. Jej najcudowniejszą reklamę stanowi Kurs cudów (omówiony w art. Mistyka kursu cudów). Świat materii i sprawy związane ze światem ludzi są wyjątkowo niebezpieczne dla anioła. Z tego zdawano sobie sprawę dawno i usiłowano w każdy możliwy sposób zmusić upadłe anioły do powrotu, choć naprawdę większość owych zabiegów przekształcało się w obrzydzanie życia w ciele i na Ziemi.

Kontakt anioła z ludźmi często się kończy upadkiem świadomości. A to dlatego, że człowiek jest najbardziej podobny do anioła. Aniołowi może się wydawać, że człowiek jest bogatszy duchowo, gdyż dysponuje większą gamą doznań emocjonalnych i zdolnością działania w materii. Dlatego wiele upadłych nawet mając do dyspozycji skuteczną strategię powrotu, woli nadal być ludźmi i zapomnieć o swym anielskim pochodzeniu. Pewna grupa upadłych aniołów, by wrócić, musi przedrzeć się przez kilka warstw blokad w podświadomości. Najpierw muszą odreagować pragnienie bycia ludźmi i wyrzeczenie się swej anielskiej natury. Potem hipnozę, że mają pamiętać o swej anielskiej naturze. No i wreszcie hipnozę, że nie są żadnymi aniołkami, tylko zwykłymi ludźmi i że dzięki temu już są zdrowi psychicznie. W regresingu zwykle odreagowuje się to w odwrotnym kierunku.
Pewne spośród powszechnie znanych dróg rozwoju duchowego oferują co nieco upadłym aniołom.

Buddyzm w zasadzie jest dla ludzi i do ich zdolności postrzegania się odwołuje. Jednak jego elementy mogą być upadłym aniołom niezwykle przydatne, pod warunkiem, że zrezygnują z autorepresyjnej części praktyki.

W chrześcijaństwie pozostały zaledwie szczątki strategii, którą usiłował zaaplikować upadłym aniołom Jezus. To, co proponował, to strategia łaski. Jego zwolennicy nie rozumieli jednak, że aby skorzystać z łaski, najpierw trzeba dać sobie szansę. Jeśli jej sobie nie dali, to nic dziwnego, że nie doczekali się cudu wniebowzięcia, podobnie jak dziś na ten cud nie doczeka się najbliższe otoczenie Busha juniora. No cóż, do dziś wielu nie pojmuje, że w celu doświadczenia wniebowzięcia nie trzeba umierać, ani zadawać śmierci innym. Ba, że śmierć to coś wręcz przeciwnego bożemu planowi wobec aniołów! Droga rozwoju prowadzi wszystkie istoty posiadające Wyższe ja do tego samego celu. A różnie się go definiuje w różnych religiach. Raz mówi się o zbawieniu, innym razem o oświeceniu, czy o powrocie do Boga. Dla istot, które kiedyś wybrały upadek, będzie to powrót do Boga, dla ludzi dotarcie do Niego. W oczach Boga wszyscy mamy równe szanse i jesteśmy przez Niego jednakowo kochani.

Ważne jest, by nie budować poczucia własnej wartości na tym, że np.: jestem niebieskim aniołem, czy żółtym z czerwonych, niebieskim z żółtymi paskami itp. Wszystkie istoty z Wyższym ja – Boską iskrą w sobie – mają w gruncie rzeczy jeden cel – dostrojenie się do boskich wibracji.

Skuteczną “metodą powrotu do Boga” okazało się tylko podnoszenie wibracji i jakości doświadczeń, w miejsce mnożenia ich ilości. Szansa polega na tym, że rezygnujemy z tego, co nasze – indywidualne, na rzecz tego, co boskie (nie daj Boże wspólne dla gatunku!!!). Szansę dajemy sobie sami medytując i oczyszczając podświadomy umysł z balastu pamięci, uwarunkowań i przywiązań.
A łaska polega na tym, że Bóg nas przyjmuje jako dzieci marnotrawne i przepełnia Jego miłością, mądrością i mocą.

Powrót następuje na poziomie świadomości i wibracji, a nie w wyniku opuszczenia ciała, czy materialnego świata. Istota anielska, która wróciła do Boga, ma możność podjąć decyzję, czy nadal będzie istnieć w ciele, czy je opuści. Decyzje takie podejmuje bez emocji, a tylko kierując się świadomością najwyższego dobra swego i innych (np. tych, którym jest pomocna).

Większość upadłych aniołów musi się uwolnić od zachłanności na mnożenie doświadczeń i pojąć, że istota rozwoju polega na podnoszeniu jakości doświadczeń. Tym i “tamtym” światem rządzą te same prawa. Prawo kreacji mówi, że to, czym się zajmujemy, tym się stajemy. Mówi o wyższości umysłu i miłości nad materią i niegodziwością. Uniwersalne prawo wiąże efekty kreacji z wibracjami. Aby wrócić do swej pierwotnej natury, trzeba pojąć, że nasz powrót nie zależy od nikogo, z wyjątkiem nas samych. To my podejmujemy wiążące decyzje i to my dążymy do celu nie przez idiotyczne praktyki, a za pomocą koncentracji uwagi na tym, co istotne. A co jest istotne dla upadłego anioła, który chce powrócić do Boga? Podniesienie wibracji do boskiego poziomu i zrównanie świadomości z boskim poziomem. Upadły anioł, który chce powrócić, musi zgodzić się, że Bóg dał wolną wolę każdej istocie, więc za nikogo nie może się czuć odpowiedzialny, że nie uszlachetni nikogo wbrew jego woli. Ma zaakceptować, że ludzie i upadłe anioły cierpią z własnego wyboru. Tylko w ten sposób przestanie się martwić ich cierpieniem i czuć odpowiedzialny za ich powrót. Musi zrozumieć, jak ważną rolę pełnią w życiu ludzi i upadłych aniołów intencje i jak je zmieniać. A to dla niego może być dość trudne, gdyż w świecie aniołów nie było intencji, więc coś takiego jak karma, było im obce. Była “takość” (“tak właśnie jest”), bez oceniania, bez przyczyn i konsekwencji. Przywiązanie do tamtego stanu, niestety, odbija się negatywnie na myśleniu i planowaniu wielu upadłych aniołów. Ci, którzy lekceważą intencje, nie pojmują, dlaczego ich działania prowadzą w innym kierunku, niż ten, który sobie wyznaczyli. Nie zauważają, lub nie chcą zauważyć, że jako istoty ludzkie mają podświadomość, której nie mieli jako anioły. Dlatego powinni się z nią zapoznać i nauczyć żyć. No i wreszcie upadły anioł musi pojąć, że to, co było dla niego możliwe w anielskim świecie, jest możliwe w świecie materii. Droga do tego prowadzi przez opanowanie podświadomości i wykorzystanie jej tak, by harmonijnie współpracowała ze świadomą wolą.

Aby dać sobie szansę na powrót do Boga, warto medytować na temat:
Rezygnuję z moich wysiłków na rzecz boskiej mocy we mnie.
Rezygnuję z kombinowania na rzecz boskiej mądrości we mnie.
Rezygnuję z pogoni za emocjami na rzecz boskiej miłości we mnie.
To powinno wystarczyć. Reszta to łaska. Łaska przyjdzie, gdy już będziesz gotowy.
A kiedy będziesz gotowy?
Gdy zaakceptujesz, że boskość jest w tobie i w innych istotach, gdy ją poczujesz.

Na koniec temat do medytacji nie tylko dla upadłych aniołów:
Bóg nie uczynił niebios na swoje podobieństwo, ani księżyca, ani słońca, ani piękna gwiazd, ani nic innego, co można znaleźć w stworzonym wszechświecie. JEDYNIE TY jesteś uczyniony na podobieństwo tego, którego natura jest poza zrozumieniem. TY SAM jesteś podobieństwem wiecznego piękna, naczyniem szczęścia, wizerunkiem prawdziwego światła. Jeśli zwrócisz swój wzrok ku niemu, staniesz się jak On, imitując tego, który świeci poprzez CIEBIE, którego chwała jest odzwierciedlona w TWOJEJ czystości. Nic we wszechświecie nie dorównuje TWOJEJ wielkości. Wszystkie niebiosa mogą się ukryć w dłoni Boga, ziemia i morza mieszczą się w zakamarku jego ręki. I choć On jest tak wielki, że może uchwycić całe stworzenie jedną ręką, to jednak TY możesz go objąć całego. On mieszka w TOBIE, a przecież nie jest tam za ciasno temu, który przenika całą twoją istotę (...).

- Grzegorz z Nyssy

PS. W artykule wykorzystałem komentarze z CUD, ponieważ i tak zostały one spisane na podstawie moich wypowiedzi na spotkaniu w Łodzi, a także uwagi osób, które chciały mi pomóc w określeniu cech poszczególnych linii kolorowych. Wszystkim, z których pomocy skorzystałem, dziękuję.



©2005 Zbyszek Ulatowski · wykonanie strony: enedue.com