OTO MOJA HISTORIA W POSZUKIWANIU WŁASNEJ DROGI żYCIA
Każda droga prowadzi do celu, to od nas zależy, czy będzie usłana kwiatami czy kolcami. Każdy człowiek powinien mieć własny światopogląd. Ja nie podlegam żadnemu paradygmatowi.
„Każdy umie cierpieć - to ludziom przychodzi najłatwiej. Najtrudniejszą i najambitniejszą rzeczą w życiu jest osiągnąć szczęście”. /Nathaniel Brander, The Psychology of High Self-Esteem/
Jako małe dziecko dużo chorowałam, cały czas byłam na antybiotykach i u lekarzy, w przerwach miedzy chorowaniem łaziłam po strychach, dachach garaży, piwnicach z chłopakami, uwielbiałam tę adrenalinę a od większości dziewczynek uciekałam, były zbyt cwane i wyrachowane. Lalki też miałam, były tylko po to, żeby ładnie wyglądały, mogłam je czesać, ubierać i podziwiać. Bardzo lubiłam się bawić, grać w gry i biegać, miałam dużo energii, mogłam nic nie jeść cały dzień, byle tylko się bawić. Bałam się tylko jednego, a mianowicie, że rodzice kiedyś wyjdą i już nie wrócą.
Zawsze czułam, że jestem obserwowana, zawsze pilnowałam nie tylko to, co robię, ale i co myślę, bo to coś cały czas mnie obserwowało i zawsze wieczorem po zmówieniu: Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i Aniele Boży, przed snem robiłam rachunek sumienia, analizowałam calutki dzień, co było dobre, a co należało naprawić. Zawsze, gdy płakałam, to w ukryciu, a przed dorosłymi i niektórymi dziećmi pilnowałam się, najchętniej bym była niewidzialna. Kiedy ktoś robił coś złego, krzywdził innych lub postępował wbrew prawu, czułam uczucia osoby pokrzywdzonej, było mi przykro, mimo że czułam, iż wszystko się kiedyś wyrówna.
Najbardziej lubiłam słuchać bajek opowiadanych na dobranoc, w których dobro zwycięża. Potem już sama zaczęłam czytać, a czytałam tonami, najchętniej baśnie i przygodowe powieści. Uczyłam się dobrze, byłam bardzo posłuszna, ale i tak miałam własne zdanie, lecz na ogół nie mówiłam tego głośno, a i mnie nikt nie pytał. Do kościoła chodziłam po to, żeby patrzeć na światła świec, jak się mienią kolorami, przybliżają i oddalają.
W wieku 9 lat, po I Komunii Świętej w pierwszą niedzielę wakacji znalazłam się w szpitalu. Jechałam na rowerze i skręciłam prosto w motor, chociaż słyszałam go wyraźnie. Rower poszedł do kasacji. Szczęśliwy zbieg okoliczności przywiódł sąsiada z samochodem, a i mnie nic poważnego nie było, tylko potłuczone solidnie kolana i czoło, pełno krwi, lekki wstrząs. Gorzej miały dzieci z którymi leżałam na sali w szpitalu, niektóre całe w gipsie, kłóciłam się wtedy z Bogiem, płakałam za te dzieci, niewinne a cierpią, jak może pozwalać na coś takiego. I pomyślałam, że coś z tym zrobię, ale najpierw sama muszę wyzdrowieć i przestać chorować, by już nigdy do szpitala nie iść jako pacjent, bo noce były najgorsze, te koszmary...żadnemu dziecku tego nie życzę. Musiałam jeszcze wybaczyć tacie, gdyż w drodze do szpitala nie dawał mi zasnąć, cały czas powtarzał: OTWÓRZ OCZY! OTWÓRZ OCZY! Byłam taka zawiedziona, że nie dawał mi zasnąć, a czułam taki cudowny spokój i tak mi się chciało spać...Dopiero potem zrozumiałam, że jeszcze nie była pora, ze mam tu coś do zrobienia. Po 5 dniach wyszłam spod kroplówki i ze szpitala, by kurować się w domu. Zaczęłam czytać książki, dużo książek, na temat religii, zdrowia, psychologii, medycyny, różnych terapii.
W liceum miałam depresję, o której nikt nie wiedział. W domu 3 żyły i 3 szlaki zbiegające się w jeden kanał astralny o mocy 28 stopni, nic dziwnego ze chodziłam po ścianach, moje łóżko przewędrowało przez wszystkie trzy pokoje, wszystkie kolory przeanalizowałam, nic nie pomagało, nie dość tego - jeszcze ta depresja, stałam już na parapecie i spoglądałam w dół. I usłyszałam: „masz prawo skoczyć, to twój wybór i ty poniesiesz tego konsekwencje. Pamiętaj tylko, że zranisz rodziców i rodzeństwo, a przecież ich kochasz. Kochasz również piękno, muzykę, zwierzęta... ” I poczułam ból mamy i taty, kiedy by to się stało, i zobaczyłam jak by siebie oskarżała, a potem zobaczyłam rodzeństwo i ich uraz na całe życie. I wybrałam: postanowiłam nie poddawać się i zawalczyć, bo jednak tyle jest pięknych rzeczy, nie wiedziałam jeszcze wtedy, że w domu jest kanał astralny. Zwróciłam się do wszystkich Mocy Dobra, Potężnej Energii Życia, Aniołów i narysowałam pentagram (ten pozytywny), zapaliłam świeczki, wzięłam zdjęcie Archanioła Michała i zrobiłam rytuał z jakiejś gazety odcinając i spalając więzy ze splotu słonecznego i prosząc Archanioła Michała o pomoc i ochronę. Od tego czasu dziękowałam cały czas wszystkim Siłom Dobra, Aniołom i Archaniołowi Michałowi. Zaczęłam jeszcze bardziej afirmować, aż do przesady, nie uczyłam się tylko afirmowałam, medytowałam i zamiast czytać lektury i podręczniki, czytałam książki o uzdrawianiu, śmierci, buddyzmie zen, medytacji, odżywianiu, logice praktycznej, wróżbach. Selekcjonowałam wiadomości, by wybrać najlepszą drogę.
Miałam piękne sny, których się nie da opisać. Raz weszłam podczas medytacji w stan cudownej błogiej pustki, gdzie mnie nie było a byłam wszędzie, nie czułam ciała, nie oddychałam. Czułam cudowną Miłość i zrozumienie i zapragnęłam tam zostać, nie chciałam wracać, było mi dobrze i usłyszałam, w głębi siebie; musisz zostać, twój czas jeszcze nie nadszedł, jest tyle osób, którym musisz pomóc. Ale ja nie chcę, chcę tu zostać, tu mi dobrze, ludzie są okrutni. Będzie dobrze, zaufaj. Na szczęście pamięć tego stanu pozostała i zawsze wracała w trudnych chwilach świadomość, że jest ta Cudowna Miłość i Dobro, które się mną opiekuje.
Zawsze najlepiej czułam się blisko przyrody. Kiedy czuję zapach świeżego powietrza i ziemi, widzę piękne widoki, górzyste krajobrazy, zielone drzewa, falujące trawy - to mi daje spokój. Uwielbiam żywioły: kocham ogień, rozumiem ziemię, uwielbiam wodę i rozkoszuję się powietrzem i szanuję ducha. Drzewa dają mi spokój, tak jak zwierzęta, którym zawsze przekazywałam energię z serca i rękami, kiedy tego potrzebowały. Przygarnęłam raz małego, czarnego, wychudzonego kotka u babci, dałam mu zielonej energii z serca, chciałam go uleczyć, tulił się do mnie bardzo, coś mu ciekło z oczu, spał i nie chciał zejść z mojej piersi, i tak z nim siedziałam, dopóki nie zasnął, niestety, parę dni potem, ktoś go znalazł otrutego. Usłyszałam wtedy, głos mówiący, ze nic nie mogłam zrobić, tak miało być, niektórych rzeczy nie można zmienić, ale dzięki mnie kotek czuł się kochany przez jakiś czas. Jeszcze przed liceum wyleczyłam się ze strasznej alergii na siano, żaden lekarz nie umiał mi pomóc. A ja kiedy byłam na wsi, zawsze wieczorem zaczynałam się dusić, kaszleć, nos zatkany i cieknie jakaś woda z nosa- noce były straszne. Dwie noce spędziłam w sadzie, siedząc w pidżamie w lecie, we mgle od 23 do 3 i oddychając głęboko jogistycznie, prosiłam o uzdrowienie wszystkie Moce i Energie Dobra oraz Żywioły, przebaczałam sobie i innym, jeżeli komuś coś złego uczyniłam, prosiłam o wybaczenie, wyobrażałam sobie, jak wpływa we mnie uzdrawiająca energia. Potem zmęczona i zziębnięta poszłam spać. Druga noc była taka sama, bo bałam się zasnąć a pokochałam noc. A potem już mogłam spokojnie spać, bo alergia odeszła. Od tej pory czuje się bezpieczna w nocy.
Jednak cały czas czegoś szukałam, szamotałam się, kręciłam w kółko. Byłam u paru wróżek, jednego Filipińczyka, dwóch bioenergoterapeutów, wszyscy mi mówili, że jestem piękna i spełni się wszystko, co będę chciała. Astrolożki w jesieni 2006 roku powiedziały mi najwięcej: musze być bardziej konsekwentna i więcej pracować z wyobraźnią- ona jest dla mnie najważniejsza, musze mieć dużo wolności, tworzyć. Dalej czytałam książki, szukałam, wciąż szukałam. Nie wiedziałam, że pierwszy zabieg Reiki miałam z 4 lata temu, poczułam się cudownie i lekko. Miro dziękuję Ci.
Rok temu zaczęłam szukać e-maila do Miry, chcąc się dowiedzieć, co to było. Nie umiałam znaleźć. Moja mama na wakacje wyjechała do pracy do Anglii. Ja miałam nową Medytację Buddów polegającą na wysyłaniu Światła Miłości z serca wszystkim kogo kocham: nauczycielom duchowym, rodzinie, znajomym, wszystkim dzieciom na całym świecie, mieszkaniu, pracy- to wysyłałam i fajnie się czułam. Za to mama przyjechała sfiksowana po trzech miesiącach. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, ale teraz już wiem, ze energia szła do niej i na wpływ astralny, który rósł w siłę i zaczął ją atakować, od swojego Anioła Stróża dostała wiadomość, ze ja jej pomogę i ma wracać do Polski. To było dla mnie najgorsze pół roku w moim życiu. Wyobraźcie sobie kochaną osobę, która mówi, że coś ją śledzi, próbuje w nią wejść, wciska jej się w głowę, jest w jej brzuchu,,, i tylko ja mogę jej pomóc, a nie mam pojęcia jak i tak przez dokładnie pół roku. A najgorsze było to, że ja to widziałam czasem, kiedy się skupiłam, twarz tego, jak to syczało na mnie, zawsze uciekało na mój widok i chowało się gdzieś pod skórą mamy, nawet w nogach, dlatego musiałam być przy mamie, spać przy niej, bo się czuła lepiej przy mnie. A ja tylko marzyłam, żeby to się skończyło. Zawsze mnie czuło, kiedy zbliżałam się do mieszkania mamy. Pani W. Prątnicka nie umiała pomóc mamie przez 3 miesiące, gdybym wtedy znała Zbyszka, to by było cudownie. Całe szczęście w końcu Go poznałam.
Na Boże Narodzenie napisałam list do Potężnej Mocy Najwyższego Dobra, dziękując za wszystko, co mnie otacza i prosząc o odnalezienie mojej drogi życiowej, sensu życia, tego, co powinnam robić w tym wcieleniu. I wszystko potoczyło się błyskawicznie. Znalazłam adres e-mailowy do Miry, która akurat przyjeżdżała do Polski raz do roku. Zrobiła mnie i mojej mamie zabieg Reiki, po którym zauważyłam bardzo pozytywne zmiany u siebie, niestety nie zdążyła nam dać I Inicjacji Reiki, gdyż musiała nagle wyjechać. Widocznie nie był to jeszcze czas, by rozpocząć drogę z energią Uniwersalną, a może nie byłam jeszcze na to gotowa i Aniołek mój ochronił mnie przed podjęciem pochopnej decyzji. Zaczęłam czytać o Reiki, bo chciałam zrozumieć, czy droga ta jest tą drogą, jakiej szukam i czy to jest moja droga. Musiałam jeszcze znaleźć najlepszego nauczyciela, wypowiedziałam więc życzenie i czekałam, i tak trafiłam na stronę Zbyszka. Przy okazji dowiedziałam się, że Zbyszek to również egzorcysta. Podjęłam decyzję i zwróciłam się do Zbyszka o pomoc. Okazało się, że uzależnia moją mamę strzyga, istota z innego wymiaru. Dowiedziałam się, że syczenie, które słyszałam pochodzi od strzygi, ponieważ w przestrzeni nazywa się ich sykaty, gdyż syczą podobnie jak wąż. Zbyszek przyjął zlecenie i oczyścił moja mamę z wpływu astralnego egzorcyzmując ją na odległość. Efekt oczyszczenia był natychmiastowy. Następny krok uwolnienia się od bagażu narzuconego przez istoty ludzkie należało wykonać w kontakcie bezpośrednim w kręgu ognia. Zbyszek wspólnie z Basią ok. 3 godziny pracowali nad naszą aurą i uwolnili mnie i moją mamą od klątwy i więzów niepochodzących od Boga. O klątwach obciążających naszą aurę wiedziałam wcześniej, gdyż jedna wróżka mi to wcześniej powiedziała. Zanim pojechałam do Zbyszka przeczytałam wszystkie jego artykuły i zaczęłam rozmawiać z moim cudownym Aniołkiem. Zrozumiałam wtedy, że on cały czas przy mnie był, ochraniał mnie, pomagał i spełniał wszystkie moje życzenia, których ja nie byłam świadoma. Jestem nieskończenie wdzięczna mojemu ukochanemu Aniołkowi, którego przepraszam za wszystko, brak zaufania i wszystkie utrapienia, ale na szczęście znalazłam już swoja drogę i mam nadzieje, ze razem będziemy nią kroczyć, Ja i Mój Cudowny Jedyny w Swoim Rodzaju i Bardzo Cierpliwy Aniołek. Nie mogę nikomu zdradzić, jak ma na imię, bo mi nie pozwolił. Serce Mojej Duszy. Zawsze słyszałam jego słodki śmiech, kiedy się do mnie śmiał radosny. Wybacz mi Mój Aniołku, Moja Radości, Iskierko Mojej Duszy, gdyby nie Ty i Kochany Zbyszek, to nie wiem, gdzie bym teraz była, prawdopodobnie nadal błądziła bym i szamotała się w ślepym zaułku. Dziękuję Wam Całym Moim Sercem.
„Święty Aniele kocham Cię, czuwaj nade mną i prowadź mnie Święty Aniele pomóż zrobić mi to, co powinnam”
Pierwsze dostrojenie się na wibracje Energii Uniwersalnej z kosmosu, czyli I Inicjacja Reiki Usui u Zbyszka i Basi to niezwykłe przeżycie. Cudowne obrazy, spokój, kosmos, wodospad, skrzydło Anioła, śliczne kolory różowy, niebieski. Dużo się zmieniło, mój stan zdrowia się bardzo poprawił. Do tego jeszcze energetyczny masaż i czułam się jak nowo narodzona.
„Każde tchnienie powietrza, promień światła i ciepła, Każdy piękny widok jest niczym poła ich sukni, niczym powiewające szaty tych, którzy stoją w obliczu Boga.” /John Henry Newman/
II Inicjacja Reiki to kolejne nowe doświadczenie, nowe wizje: ażurowe koronki czy płatki śniegu, różne dziwne kształty migające przed oczami, zarys dużego białego ptaka odlatującego i biały mężczyzna w białym świetle, krzyż, dużo białego i na koniec złoty kolor.
"Anioły musisz poznawać i duchowo z nimi obcować, bo one nie będąc widzialnymi są przy tobie obecne” /St. Francis de Salez/
„Jakże często zostawiają swe srebrne altany I na nasze wezwanie biegną do nas z odsieczą? Walczą o nas, pilnie chronią i w porę nas strzegą, A świetlista ich szwadrony wokół nas stoją, I wszystko to miłość, ona jedyną nagrodą.” /Edmund Spenser/
Bądź dla Siebie Światłem. Ty, Ty i Ty- tego Wam Wszystkim Kochani życzę Całym Sercem.
Bądźcie dla Siebie Światłem i MiłościA.
Dziękuję Ci mój Aniołku , że ukazałeś mi Mistrzów nauczycieli, którzy przekazali mi wiedzę otworzyli drogę do doskonałego życia .
|