Zachęceni lekturami na temat pozytywnego myślenia możemy próbować żyć tu i teraz, zapominając o przeszłości, której już nie ma. Tymczasem przeszłość jest obecna w naszej teraźniejszości, czy tego chcemy, czy też nie. Jest obecna, ponieważ wydarzenia z przeszłości pozostawiły ślady w naszej psychice. Często są to ślady bardzo głębokie, pozostawione przez wydarzenia traumatyczne aż tak niemiłe, że nie chcemy o nich myśleć, bo się nam robi niedobrze. Okazuje się, że nasza pamięć przechowuje również ukryte wspomnienia naszych sukcesów i bardzo przyjemnych wydarzeń, kiedy czuliśmy się szczęśliwi, usatysfakcjonowani, spełnieni. Zadziwiające, jak wiele osób nie pamięta niczego dobrego ze swej przeszłości. Niektórzy nie pamiętają w ogóle niczego. A przecież możemy czerpać ze skarbnicy naszych pozytywnych doświadczeń. Ona nam się przydaje, kiedy stawiając czoła wyzwaniom teraźniejszości potrzebujemy wsparcia w postaci pozytywnych wspomnień. W tym momencie przypomniał mi się ciekawy przypadek: Otóż moja znajoma miała poważne problemy w pracy. Współpracownicy byli wobec niej nie w porządku, więc podczas terapii regresywnej chciała się uwolnić od podatności na ich prowokacje i presje. W trakcie sesji regresingu przypomniała sobie, że w poprzednim życiu była żołnierzem jednostki specjalnej. Zauważyła, że wzorce, które pochodzą stamtąd, bardzo obciążają jej psychikę. Ale … po sesji regresingowej pozostała jej pamięć silnej autosugestii: “Rzeczy trudne wykonujemy od razy, a rzeczy niemożliwe zajmują nam trochę więcej czasu”. Z tym nastawieniem doczekała się likwidacji firmy. I tylko ona jedna została przejęta przez byłego kontrahenta, który powierzył jej dotychczasowe obowiązki zapewniając jednocześnie wyższą płacę. Przydaje się mieć pozytywne wspomnienia, ale nie opłaca się mieć wspomnień negatywnych. Te jednak same przychodzą do nas, kiedy mamy “doła”, a czasami wywołują “doła”. Niektórzy wręcz, jeśli cokolwiek sobie przypominają, to zawsze mają negatywne skojarzenia. Kiedy próbujemy manipulować wspomnieniami, możemy się zaplątać i podjąć błędne decyzje nie tylko na dziś, ale i na daleką przyszłość. Kiedy zaś bez znajomości metod badania przeszłości usiłujemy wspominać dawne wydarzenia, najczęściej zaplątujemy się w rozgrzebywanie pamięci przykrych dla nas albo dla innych wydarzeń (tu warto sobie przypomnieć zjazdy rodzinne, na których ciągle przypomina się dzieciom, jakie były głupiutkie i jak wspaniałej zabawy dostarczyły w ten sposób dorosłym). Nastrój podczas takiego wspominania pogarsza się, a umysł działa tak, jakby nie miał wspomnień pozytywnych. Wtedy wpadamy w depresję. Dlatego zaleca się, by nie rozgrzebywać ran z przeszłości. Skąd więc pomysł, by korzystać z metod regresywnych, które mają na celu poznanie przeszłości? Najważniejsze jest to, że stosując te metody zaczynamy głębiej rozumieć swoje obecne ograniczenia i uwarunkowania. A rozumiejąc je, możemy się uwolnić od balastu przeszłości zmagazynowanego w podświadomej części umysłu. Możemy wreszcie dokończyć procesy, które zahamowały nas w rozwoju czy to psychicznym, czy duchowym. Możemy też skorzystać z pamięci przeszłych sukcesów, zdolności i umiejętności. Pierwszy przypadek skorzystania z pamięci poprzednich wcieleń spotkałem jeszcze w dzieciństwie. Otóż ojciec mojego kolegi kupił swej córce pianino. Pomimo prób nauczenia jej podstaw posługiwania się klawiaturą, dziewczyna niczego nie potrafiła zagrać. Kolega, który był wówczas 5 -latkiem, tylko czekał, aż ona odejdzie od pianina. Wtedy zasiadł przy klawiaturze i zagrał na dwie ręce. Pierwszy raz w życiu, ale nie ostatni. Dziś jest multiinstrumentalistą. Pamięć poprzednich wcieleń przydała mi się niejeden raz. Kiedy czytałem “Podstawy jogi królewskiej” Mishry, nie chciało mi się wykonywać podstawowych ćwiczeń. Na myśl o nich czułem się wyraźnie znudzony. Co innego, kiedy pojawiły się ćwiczenia dla zaawansowanych, których wg instrukcji nie dało się wykonać bez poprzedzających ich kilkutygodniowych ćwiczeń. Oczywiście, że wykonałem je od razu i z ciekawością. Przekonawszy się o korzyściach z pamięci poprzednich wcieleń zacząłem zgłębiać temat i koło 1990 roku opracowałam własną metodę uzdrawiania traumy przeszłości, którą nazwałam regresing. Pomimo że napisałem na ten temat kilka książek, nadal czytam, co inni mają do powiedzenia w temacie badania poprzednich wcieleń. I właśnie niedawno trafiłem na niezwykle interesującą, a przy tym rzetelnie napisaną książkę Richarda Webstera “Kim byłeś?: Zawiera ona 12 metod odkrywania wspomnień z przeszłych wcieleń wypróbowanych przez autora i jego kursantów. Każda z nich jest tak opisana, żebyśmy mogli ją zastosować. Każdej towarzyszy przykład uczenia się jej i korzystania z niej. Zaznaczam tu, że są to metody parapsychiczne, mające przy okazji walory terapeutyczne. Autor poprzedza naukę metod cennymi i jasno wyłuszczonymi rozważaniami na temat prawa karmy oraz korzyści z pamięci poprzednich wcieleń. Zwraca uwagę przede wszystkim na to, że przypominając sobie poprzednie wcielenia mamy najważniejsze zadanie, którym jest przebaczenie wreszcie osobom, do których mamy nadal żale i pretensje. Poznanie naszych wzajemnych relacji poprzez wcielenia pomaga nam zrozumieć i odpuścić. Drugim celem jest uwolnienie się od balastu przeszłości, od pretensji do siebie z powodu nie wykorzystanych szans. I wreszcie odkrycie tego, co już wcześniej potrafiliśmy, byśmy nie musieli się tego uczyć na nowo. Przecież każdy z nas ma w swej pamięci wspomnienia zarówno złe, jak i dobre. Nieraz byłem świadkiem, kiedy po uwolnieniu się od przekonania, że ktoś czegoś nie umie, ta osoba dobrze czy wręcz doskonale to robiła. Część ćwiczeń z książki służy przede wszystkim odkryciu naszych relacji z innymi i uzdrowieniu ich, a część odkryciu naszych zdolności, talentów, umiejętności. Autor tylko nie poinformował, że w niektórych z nich mogliśmy doświadczyć 100% spełnienia, więc nas już nie pociągają, choć potrafimy je wykorzystywać dla dobra naszego i innych. Zauważa jednak, że warto iść w kierunku znalezienia umiejętności robienia tego, co nas od dzieciństwa fascynowało. Przykłady świadczą, że wiele z tego potrafimy, nawet jeśli przestaliśmy wierzyć w swoje możliwości zrealizowania się w tej dziedzinie. Dla takich osób, które natrafiają na trudności i opór wewnętrzny, też jest ćwiczenie. Ale radzi się je wykonywać tylko przy poczuciu bezpieczeństwa, biegłości w medytacji oraz pomocy opiekunów duchowych. Przy okazji autor trochę mnie zawiódł nie odróżniając pomocników od opiekunów. Ale to taka przypadłość z New Age, którą można mu wybaczyć zważając na wartość całości książki. Metody opisane przez autora najczęściej wymagają opanowania stanu relaksu czy medytacji. Są jednak i takie, które wymagają świadomego śnienia. Moje doświadczenie mówi mi, żeby się do nich odwołać tylko wówczas, gdy mamy pewność, że w razie przypomnienia sobie czegoś bardzo przykrego, będziemy mogli skorzystać z fachowej pomocy osoby specjalizującej się w terapii poprzednich wcieleń. A to dlatego, że kiedy sam wiele lat temu wykonałem podobny eksperyment, to przez pół roku miałem żal do ludzi sprzed kilkuset lat, że mi takie świństwo zrobili. Zrozumiałem i wybaczyłem dopiero, kiedy zastosowałam regresing. Opisane w książce metody wizualizacyjne wydają się być znacznie przyjemniejsze. Nie zapominałem ich wypróbować w grupie i wtedy okazało się, że cześć uczestników zajęć dokonała niezwykle ciekawych odkryć związanych ze swymi talentami, a część zasnęła. No cóż, jaka otwartość, taki efekt. Do interesujących metod należy zaliczyć automatyczne pisanie z podświadomości, widzenie w szklanej kuli lub lustrze wody, widzenie w lustrze, a także metodę radiestezyjną. Przyznam, że przystępując do opisu używania akcesoriów radiestezyjnych do poznawania poprzednich wcieleń, obawiałem się, że będzie to klapa, jak modne ostatnio SRT, po kursach którego ludzie biegają z wahadłami i dokonują rewelacyjnych odkryć tego, czego nigdy nie było, albo że wyjdzie coś w rodzaju odkrywania poprzednich wcieleń Ketlinga, Wołodyjowskiego i Zagłoby, których “inkarnacje” pewien znany radiesteta rozpoznał we WRON (Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego) podczas stanu wojennego. Ale po lekturze byłem nastawiony pozytywnie, gdyż autor stawia mądre pytania. A na mądre pytania dostajemy mądre odpowiedzi. Jeśli się do nich ograniczymy, a nie damy ponieść fantazji, to nawet mało doświadczony wahadlarz jest w stanie otrzymać rzetelne informacje. Ogólnie książka “Kim byłeś” zrobiła na mnie dobre wrażenie. Poleciłbym ją każdemu, a przede wszystkim osobom, które praktycznie zajmują się badaniem poprzednich wcieleń. Na pewno jest o wiele cenniejsza niż przereklamowana Wędrówka dusz. Przede wszystkim nie zasiewa w umyśle błędnych, czy wręcz fantastycznych wyobrażeń o życiu po śmierci. Na pewno też warto zapoznać się z opisanymi metodami badania poprzednich wcieleń, by wybić sobie z głowy przekonanie, jakoby to było możliwe tylko w hipnozie. Jestem przekonany, że każdy może opanować metody badania przeszłości. Nawet jeśli nie wejdzie w pamięć poprzednich wcieleń, to i z obecnego ma wiele do uzdrowienia. Ma też wiele pozytywnych wspomnień, które mogą inspirować i dodawać otuchy, kiedy w trudnych chwilach pamiętamy, że dobrze radziliśmy sobie z wyzwaniami i trudnościami. Ale najlepsze jest to, że dzięki poznaniu mechanizmu karmicznego możemy przestać kreować sobie trudne chwile i trudne sytuacje. Na koniec refleksja dla tych, których za bardzo ciągnie do poznawania poprzednich wcieleń. Otóż znany amerykański terapeuta Leonard Orr napisał: “gdyby przeszłe wcielenia były dla nas ważniejsze od obecnego, nadal żylibyśmy w poprzednich wcieleniach”.
|