”... I nie będziesz miał innych Bogów przede mną”. – rzekł Bóg Mojżeszowi. Prawie wszyscy, bez względu na wyznanie, usiłują służyć jednocześnie Bogu i swej błędnie zaprogramowanej podświadomości. Uważam, że dla kogoś, kto kroczy drogą rozwoju duchowego, owo przykazanie to najważniejsza wskazówka, czym się kierować w swych wyborach. Dlatego większość rozumie, że nie da się rozwijać wg zasady: “i Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek”. Rozwijać się nie da, ale wielu wierzy, że to może być niezły sposób na przeżycie lub odniesienie sukcesu. W praktyce żyjemy na co dzień w galimatiasie sprzeczności między ideałami i tym, co uznajemy za realia. A to tylko dlatego, że bycie konsekwentnym wydaje się zadaniem ponad siły. A bez konsekwencji nie ma ani rozwoju duchowego, ani sukcesów w życiu osobistym, czy w pracy. Nie ma, a jednak wielu kręci tylko po to, by odnieść sukces! Konsekwencja jest ważna, próbujmy więc być konsekwentni na co dzień. Zacznijmy więc od tego, co nas osacza. Zastanawiałem się, skąd u większości katolików, ale także i wyznawców innych odłamów chrześcijaństwa, bierze się jawna wrogość wobec bogactwa i ludzi bogatych? I dlaczego na okrągło jazgoczą: “nie możesz służyć dwóm panom jednocześnie – Bogu i Mamonie”, ale nie zastanawiają się, czemu i komu służy ich zgryźliwy jazgot. Faktem jest, że taka wypowiedź Jezusa znajduje się w Ewangeliach. Jednak, moim zdaniem, niezbyt precyzyjnie określa ona, o co chodziło Mistrzowi. Wg mnie powinno to brzmieć tak: “nie możesz służyć dwóm panom jednocześnie, np. Bogu i Mamonie”. Ponieważ jednak Mistrz tego nie dopowiedział, lub też został błędnie zacytowany, to większość chrześcijan służy dwóm panom jednocześnie: np. Bogu i głupocie, Bogu i ludziom, Bogu i przełożonym/ pracodawcom, Bogu i księdzu, Bogu i armii, Bogu i Państwu (politykom i ich rozgrywkom), Bogu i widzimisię członków rodziny, Bogu i nałogowi, a wreszcie Bogu i genitaliom. Nic więc dziwnego, że w społeczeństwach chrześcijańskich, a głównie katolickich, jest największy odsetek ludzi mających poważne problemy osobowościowe czy wręcz chorych psychicznie. Czy z tego zakręcenia jest jakieś wyjście? Owszem. Choć wydawać się może niełatwe lub nie do przyjęcia. Trzeba uznać hierarchię wartości: 1. Ja służę Bogu (przyjmuję Jego kierownictwo w życiu, Jego inspiracje, dary i błogosławieństwa – w tym sensie staję się “ubogi w duchu”). 2. Pieniądze, seks, przyjemności itd., służą mnie i mojemu rozwojowi. 3. Inni ludzie są mi równi. Mogę jednak założyć, że istnieją dla mojej radości, wygody i przyjemności, pod warunkiem wszakże, że ja też istnieję dla ich radości, wygody i przyjemności. Jeśli przyjęcie tych zasad nie sprawi Ci trudności, masz wtedy 1 “pana”, wielu służących (wyłącznie rzeczy i procesy + Twoją świetnie wychowaną podświadomość) i wielu równych sobie przyjaciół wśród ludzi. O coś ci jeszcze chodzi?
|