Od kilku lat obserwuję histerię nakręcaną przez Cony Larssona wokół osoby Sai Baby. I jestem coraz bardziej zdziwiony, że ludzie jeszcze dają wiarę temu oszołomowi. Oczywiście, chodzi mi o C. Larssona. Widząc, co się dzieje, opublikowałem ponad rok temu na łamach wortalu CUD artykuł “Wdzięczność i podłość w rozwoju duchowym” traktujący m. in. o poczynaniach Cony Larssona. Doszło do tego w Internecie, ponieważ żadna z redakcji pism ezoterycznych nie była zainteresowana tak bulwersującym tekstem. Redaktorzy woleli sensacje o pedofilii Sai Baby. C. Larsson wiele lat temu wyruszył do Indii w jedynym celu – demaskowania guru – oszustów. Towarzyszył swemu szwedzkiemu koledze – psychiatrze J. E. Sigdellowi, który awanturuje się do dziś dnia, a jego listy są tłumaczone przez wielbicieli również na język polski. Kiedy obaj udali się z misją do Indii, Cony był wówczas aktorem, a jałowe duchowo życie doprowadziło go na skraj samobójstwa. Wtedy to uratował go Sai Baba. Odtąd Cony był wielkim zwolennikiem i propagatorem nauk guru. M. in. dzięki jego inspiracjom stworzył ośrodek resocjalizacji dla młodocianych przestępców. Ośrodek ten cieszył się ogromnym uznaniem władz szwedzkich i ekspertów na świecie. I nagle wszystko mu się odmieniło. Zaczął głosić całemu światu, że jego wybawca – Sai – jest pedofilem. Kilka lat temu ze zdziwieniem Cony dowiedział się, że jego podopieczni – młodociani przestępcy – w wieku 16 lat stali się obiektem molestowania seksualnego przez Sai Babę. Dowiedział się od nich i zaufał im. Odtąd wrócił do swego pierwotnego zajęcia – demaskowania guru – oszustów. I udało mu się zebrać wokół swej misji takich, którzy świadczą przeciw Sai Babie. Prawdopodobnie napotkał na podobnych sobie frustratów. Kilka lat temu Cony był zszokowany aktem pedofilii, o którą oskarżył Sai Babę. Zwracam uwagę na użycie słowa pedofilia w kontekście faktów. Pedofilia sprzedaje się znacznie lepiej, niż pedalstwo (homoseksualizm). Ale z prawnego punktu widzenia słowo to nie może być używane w odniesieniu do 16 latków. Ani w Szwecji, ani w Polsce, ani też w Indiach. Chodziło mu więc o wywołanie atmosfery skandalu i potępienia. I wielu naiwnych dało się na to nabrać. Inni podważali autentyczność relacji Cony i jego wychowanków, więc posunął się on dalej w swych rewelacjach. Zdając sobie sprawę ze słabości argumentów, zaczął szukać takich, którzy potwierdzą, że byli molestowani przez Sai Babę w wieku np. 8 lat, którzy są świadkami oszustw guru. I znalazł. Żeby być bardziej wiarygodny, po jakimś czasie przyznał się, że sam został zgwałcony przez Sai Babę. Dziwne to, bo owo wyznanie koliduje z zaskoczeniem, gdy dowiedział się o rzekomych skłonnościach guru. O co chodzi Cony Larssonowi? Według mnie sprawa jest jasna. Psychologowie i psychiatrzy znają pewien syndrom. Otóż kiedy kobieta wiąże się z KIMŚ (np. wychodzi za mąż za KOGOŚ), czuje się dowartościowana. Dzięki temu może z pogardą patrzyć na inne kobiety, które KOGOŚ nie mają. Przez pewien czas czuje się w tej relacji KIMŚ ważnym. Ale po jakimś czasie orientuje się, że nadal jest NIKIM. Czuje to szczególnie na co dzień w konfrontacji z partnerem. I wtedy pojawia się frustracja i agresja skierowana przeciw partnerowi, który najpierw dawał poczucie, że owa kobieta jest KIMŚ. Tymczasem przez cały czas związku kobieta taka ma równocześnie dojmujące odczucie, że jednak przy nim jest ona NIKIM i że wszystko zawdzięcza jemu. Podobnie było z Cony Larssonem. Wszystko zawdzięczał Sai Babie. I wreszcie poczuł się gorszy od niego, a to napełniło go frustracją. Chciał zacząć robić coś po swojemu, ale nie miał własnej koncepcji. Wówczas najważniejszy dla niego okazał się bunt przeciw guru, któremu wszystko zawdzięczał. Gdyby Cony był joginem, powiedziałby z pokorą: “wszystko, co we mnie dobre, zawdzięczam guru, wszystko co złe – sobie”. Ale Cony nigdy nie był joginem, tylko ofiarą obłudy chrześcijańskiej i tylko kreował się na pokorne cielę, co to dwie matki ssie. Stąd jego chorobliwa reakcja. Chorobliwa, bo nie mająca obecnie racjonalnych podstaw, a nieoczekiwanie przybierająca obrót niebezpieczny dla samego Cony Larssona. Jeżeli Cony wiedział, że Sai Baba jest pederastą i pedofilem, to dlaczego zszokowała go relacja wychowanków o tym, że Sai przystawiał się do nich? Przecież musiał to wiedzieć, skoro sam został zgwałcony (czy inicjowany poprzez stosunek seksualny). Jeżeli Cony wiedział, że Sai to pederasta i pedofil, to czemu przywoził do niego młodych chłopców i nie przestrzegał ich przed zakusami guru? A może w swym dążeniu do wiarygodności zapędził się tak dalece, że nie zauważa, iż dzięki swym nowym rewelacjom powinien zostać posądzony o współudział w uwodzeniu młodych chłopców z kryminalną przeszłością? A więc bardziej podatnych na zastraszanie? Jeżeli Cony teraz mówi prawdę, to powinna się nim zając szwedzka prokuratura i policja, ponieważ zarówno stręczycielstwo (a taka jego rola ujawnia się zza jego wypowiedzi) a także pedofilia są w Szwecji ścigane z urzędu. Jeśli więc jakikolwiek obywatel szwedzki zna te fakty, a nie doniósł dotychczas na Cony Larssona do organów ścigania, to jest współwinny przestępstwa. Jeśli te fakty znają szwedzcy prokuratorzy, to mogą zostać oskarżeni o zaniechanie działań, do których zostali powołani. Jeżeli żaden prokurator poważnie nie zajmuje się badaniem roli Cony Larssona jako stręczyciela, to znaczy, że szwedzcy przedstawiciele prawa uznają go za osobę chorą psychicznie, niegodną poważnego zainteresowania. Taka jest wymowa faktów. Oczywiście, każdy może sobie wierzyć, w co chce. I w to, że Larsson jest bardziej boski od Sai Baby. I nawet w to, że Sai jest wcieleniem Antychrysta, o czym zapewnia w poczytnej książce pewna nawiedzona chrześcijanka. Ale ona też jest ofiarą systemu chrześcijańskiej obłudy, która każe w każdym innowiercy szukać szatana lub przynajmniej demonicznego opętania. Co więc mogą dostrzec w Sai Babie ludzie tak nastawiani od najmłodszych lat?
|