Tabu to słowo z języka polinezyjskiego, które zrobiło światową karierę. Karierę znacznie większą, niż Huna, z której się wywodzi. Komuś, kto nie jest radiestetą, kto nie wyczuwa energii, kompletną bzdurą wydaje się obłożenie pewnych miejsc tabu. A tabu ma w tym wypadku chronić przed chorobami, opętaniem czy złym samopoczuciem. Do świadomości społeczeństwa powoli dociera też pojęcie o szkodliwości smogu elektromagnetycznego, silnych pól elektromagnetycznych przy transformatorach czy liniach wysokiego napięcia itd. Te szkodliwe promieniowania można mierzyć urządzeniami pomiarowymi. Opracowano też wytyczne, w jakiej odległości od linii wysokiego napięcia nie należy budować siedzib ludzkich. I co? I nic… Np. w Katowicach swego czasu najdroższe działki budowlane ulokowano przy linii wysokiego napięcia. Można je było nabyć wyłącznie dzięki protekcji. A starali się o nie ludzie znani, ważni i wykształceni. Jeśli dziś ludzie wykształceni tak podchodzą to tematu szkodliwych DLA NICH energii, to cóż dziwić się niewykształconym Polinezyjczykom, że często nie pojmowali zasad tabu, że czuli się przez nie uciskani, ale strach nie pozwalał im na przeciwstawienie się kahunom. Odważyli się dopiero po akcji “uświadamiania” ich przez misjonarzy. Kahuni wiedzieli, dlaczego dane miejsce jest tabu i rozumieli sens swych zakazów. Potrafili odróżniać energie szkodliwe od korzystnych. Wiedzieli wiele o przyrodzie. Zwykli ludzie nie bardzo się w tym orientowali, więc dali się łatwo zbuntować misjonarzom i zwrócili swój gniew przeciw “uciskającym” ich różnymi tabu kahunom. Na szczęście nie byli aż tak głupi, żeby udowadniać, że objęcie tabu wnętrza krateru to też głupi przesąd, z którym trzeba walczyć. Tak dalece nie uwierzyli, że moc reklamowanego przez misjonarzy Chrystusa jest potężniejsza od tabu! Ale niejeden Polinezyjczyk usiłując udowodnić, że tabu to głupi przesąd, poniósł śmierć lub przynajmniej szkodę na zdrowiu. Zwykły człowiek nie wiedział, że niektóre rośliny są objęte tabu, bo mają trujące owoce lub liście i aby udowodnić moc swej nowej wiary – zrywał je lub zjadał z wiadomym skutkiem. Winą – oczywiście – obciążano kahunów, jako wrogów Chrystusa i nowej religii zarzucając im uprawianie czarnej magii, rzucanie niebezpiecznych klątw i używanie modlitw śmierci. To stało się powodem mordowania Kahunów na niektórych wyspach, np. na Hawajach. Tak oto szafowanie pojęciem tabu obróciło się przeciw najlepiej wykształconej warstwie społeczeństwa, w którym pierwsze skrzypce chcieli odgrywać coraz bardziej chciwi wojownicy szukający wsparcia u misjonarzy. Ludzie wiedzy musieli się usunąć w cień ustępując pola religijnym oszołomom. Podobne procesy zachodziły nie tylko na Polinezji. Fanatycy religijni najpierw buntowali ludzi przeciw wykształconym kapłanom i ludziom nauki. A potem mogli śmieszyć, tumanić i przestraszać w imię nowego Boga. Żyjąc i często przebywając w miejscach, które kahuni określali jako “tabu”, narażamy się na utratę zdrowia, pogorszenie samopoczucia, ciągłe osłabienie, senność, nerwice, choroby psychiczne, a nawet opętanie lub przyśpieszoną śmierć. Najgorsze, co nas może spotkać, gdy śpimy nad podziemnym ciekiem wodnym (żyłą wodną), to choroba nowotworowa lub psychiczna. Okazuje się, że 25% społeczeństwa jest zagrożonych rakiem, a 16 leczy się w poradniach zdrowia psychicznego. Wg radiestetów, ponad 25 ludzi śpi na żyłach wodnych. Większość z nich zapada na chorobę nowotworową. U osób długo przebywających w szkodliwych miejscach, mogą się pojawić niekorzystne zmiany w stanie zdrowia. Zaczyna się od zdenerwowania, rozkojarzenia i stanów lękowych u dzieci. Potem może się pojawiać chorowitość i moczenie nocne. Wreszcie poważniejsze stany, co do których lekarze nie potrafią postawić jednoznacznej diagnozy, a także choroby psychiczne. To wszystko wynika z faktu, że nasi przodkowie odrzucili wiarę w “zabobony”. Wielu z nas wchodząc do pewnych pomieszczeń czuje się źle. Dobre wychowanie lub logiczne myślenie nie pozwala im stamtąd natychmiast uciec. A powinni to uczynić od razu! Miejsce, gdzie czujemy się źle, nie jest dobrym i zdrowym miejscem. Niektórzy wręcz zauważają, jakby tam panował mrok, czują odór, wilgotność czy stęchliznę. Dzieci widują duchy, boją się spać, uciekają z łóżek lub kulą się w ich rogu. To na pewno nie są dobre miejsca do zamieszkania czy pracy. Takich objawów nie należy lekceważyć. A ja tymczasem ze zdziwieniem natknąłem, się na 3 sklepy ezoteryczne położone właśnie w takich miejscach. Ich właściciele nie rozumieli, dlaczego nikt do nich nie przychodzi, poza menelami. Ba, zdarzało mi się trafiać do gabinetów uzdrawiaczy, z których tylko chciało się uciekać z powodu paskudnych energii, jakie tam krążyły. W przypadku podejrzeń, że miejsce naszego zamieszkania może być szkodliwe dla zdrowia, warto wezwać na pomoc kompetentnego radiestetę i zastosować się do jego wskazówek. To ważne, bo sama wizyta radiestety niczego nie zmienia. Na szczęście, rośnie ilość ludzi, którzy dzięki pomocy radiestetów uzyskują poprawę zdrowia i wyników finansowych swoich firm. A jest to możliwe dlatego, że specjalistyczne ekrany radiestezyjne nawet bardzo szkodliwe miejsca potrafią zamienić w miejsca mocy charakteryzujące się korzystnymi dla zdrowia i samopoczucia wpływami. Dzięki specjalnym ekranom miejsca tabu zmieniają się w takie, w których chce się żyć, w których działają uzdrawiające energie. Ale… nic nie trwa wiecznie, więc i ekran radiestezyjny po pewnym czasie ulega zużyciu. |
||
©2005 Zbyszek Ulatowski · wykonanie strony: enedue.com |