Każda z religii ma czcicieli kultu zewnętrznego oraz wtajemniczonych. Czciciele poszukują mocy w bóstwach, rytuałach, zaklęciach, świętych miejscach, duchach przodków, demonach bądź w innych obiektach poza nimi. Wtajemniczeni wiedzą, że sami są źródłem mocy, miłości, mądrości, że ich świat zależy od nich samych. Lud czcił bóstwa i ubóstwionych przodków, oddawał cześć siłom natury, ale wtajemniczeni, czyli Kahuni, wiedzieli, że to każdy z nas stwarza swój świat. Ale i wśród wtajemniczonych byli tacy, którzy błądzili. Często spotykamy osoby, którym stan świadomości nie pozwala na znalezienie się w grupie wtajemniczonych, pomimo że dysponują całą właściwą wiedzą. Podobna sytuacja miała miejsce i na Polinezji. Dziś też absolwenci różnych kursów Huny nie bardzo wiedzą, po co im Wyższe Ja. Niektórzy nawet uważają je za przeszkodę w spełnianiu życzeń! Wiedza to nie wszystko. Nawet wiara może być bezwartościowa. Jeśli uwierzę, że sam jestem źródłem poznania, mądrości i mocy, to nic z tego nie wynika. Może mi się najwyżej pomieszać w głowie. Kiedy jednak poznaję właściwe sposoby dotarcia do mej wewnętrznej wiedzy, mądrości i mocy, wówczas zmienia się moja perspektywa widzenia siebie i świata, i pojawia możliwość korzystania z mocy. Przekonanie, że mamy możliwość zmieniania świata zgodnie ze swymi oczekiwaniami, zawsze tkwiło u podstaw magii. Ci, którym obca była świadomość maga, a którzy chcieli dokonywać zmian w świecie, starali się zdobyć władzę nad ludźmi lub tworzyć pracujące za nich maszyny. Dla nich nie do pojęcia było, że rzeczywistą władzę nad światem zyskuje człowiek, który ma władzę nad sobą. Ileż to razy spotykamy magów, którzy wierzą, że dzięki zaklęciom czy rytuałom posiedli władzę nad duchami, bóstwami, aniołami czy nawet nad samym Bogiem! Wierzą w to, i dzięki owej wierze mają władzę nad częścią swego świata. Czasami nawet dokonują spektakularnych cudów. I to im wystarcza do satysfakcji, choć nie zdają sobie sprawy, jak tego dokonują i jaką za to płacą cenę. Na Polinezji, jak i wszędzie na świecie, zdarzali się tacy Kahuni, dla których zasadą było: “cel uświęca środki”. Podobnie jak współcześni magowie, pytali: “i cóż może być złego w tym, jeśli spełniam moje marzenia, jeśli jest po mojemu?” Tak samo zapominali przy tym, że najważniejsza jest miłość i że “po mojemu”, wcale nie musi być “przeciw innym”! Huna uczy, że człowiek jest szczęśliwy i spełniony tylko wówczas, kiedy odwołuje się do miłości i Najwyższego Dobra, kiedy pozostaje w doskonałej harmonii z samym sobą i ze światem. Z jednej strony uczy, jak uzyskać ową harmonię, a z drugiej, jak harmonijnie realizować swoje plany. Koncepcja Najwyższego Dobra odróżnia Hunę od większości praktyk duchowych, religijnych i magicznych. Jest ona oparta na przesłankach empirycznych, a nie na spekulacjach filozoficznych bądź nieprzytomnych objawieniach. Koncepcja Najwyższego Dobra wynika bezpośrednio z doświadczania kontaktu z Wyższym Ja. Wyższe Ja to źródło miłości, mądrości, mocy i wielu innych pozytywnych stanów samopoczucia. Wyższe Ja to Wyższa Inteligencja. Kahuni uczą, że jest ono częścią osobowości każdego z nas, ale też jednocześnie jakościowo tym samym co boskość. Na tym poziomie – boskiej świadomości czy boskiego bytu, nie są możliwe jakiekolwiek konflikty. Jeśli pojawiają się one między ludźmi, to tylko dlatego, że ludzie nauczyli się dzielić świat na “swój” – przyjazny i “obcy” – wrogi. Kahuni wiedzieli, że to, co dobre, jest jednocześnie przyjemne. Ale rozumieli też, że Niższe Ja potrafi z nami figlować i podpowiadać, że to, co przyjemne, musi być jednocześnie dobre (typowe złudzenie szamanów i nałogowców). Od takich “inspiracji” starali się uwolnić stosując specyficzną regresywną praktykę rozpoznawania swych intencji i ich źródeł. W samym sercu Polinezji – na Tahiti – tworzono cywilizację miłości – urzeczywistniano raj na Ziemi. Jednak i tam co jakiś czas pojawiała się grupa ludzi, którzy od miłości woleli walkę. Takie grupy zazwyczaj zmuszano (metodami pokojowymi – magicznymi) do opuszczenia wysp i udania się pod opieką Kahunów na poszukiwanie nowych, nieznanych lądów. Jedna z tych wojowniczych grup migracyjnych zasiedliła Nową Zelandię, a inna Hawaje. Życie na tych archipelagach mało przypominało rajski obraz znany z Tahiti i okolicznych wysp. Tam dominowali wodzowie i żądali, by Kahuni służyli ich agresywnym planom. To zapewne z tego powodu w niektórych rejonach Polinezji Huna stała się praktyką czarnej magii. Ale biała Huna – odwołująca się do miłości i Wyższego Ja, nie została zapomniana, bo uzdrawianie wszędzie było potrzebne. Nawet bardziej tam, gdzie ludzie zapominali o miłości. Faktem jest, że w wielu miejscach nastąpiła degeneracja Huny, która wynikła z faktu, że ludzie z zewnętrznego kręgu czcicieli zaczęli decydować o tym, do czego i w jakim celu używać wiedzy tajemnej. Przypomina to sytuację, kiedy w porewolucyjnej Rosji Komisarze Ludowi dyktowali uczonym, jakie mają być wyniki ich badań. Kahuni zdawali sobie sprawę z faktu, że Wyższe Ja dysponuje niezwykłą mocą umożliwiającą spełnianie życzeń. Dzięki temu możliwe jest cudowne uzdrawianie, likwidowanie konfliktów, kreacja mentalna i wiele innych wspaniałości. Aby odwołać się do Wyższego Ja, trzeba znać odpowiednie sposoby. Na pierwszy plan wysuwa się modlitwa według Huny. Ma ona bardzo wysoką skuteczność. Jej moc wynika jednak nie tylko z tego, że odwołuje się do Wyższego Ja. Modlitwa Huny jest przede wszystkim instrukcją działania i osiągania celów, którą modlący się kieruje do Niższego Ja. Jednym z jej elementów jest odwołanie się do Wyższego Ja i Jego mocy. Świat spełnia nasze życzenia, pod warunkiem, że wiemy, czego sobie życzyć. A Wyższe Ja wspomaga realizację tylko tych życzeń, które są zgodne z miłością oraz Najwyższym Dobrem modlącego się i innych istot. Ludzie, którzy zapoznali się z modlitwą Huny i uwierzyli, że Wyższe Ja spełnia ich wszystkie modlitwy, popełniają błąd. Polega on na tym, że chcą, by ich życzenia spełniały się niezależnie od tego, czy są dobre, mądre, sensowne i czy nie pozostają w konflikcie z Najwyższym Dobrem. Dlatego ich modlitwa często przybiera taką postać: “ty, Wyższe Ja. Skocz po piwo!”. Najwyraźniej uznają się za mądrzejszych i bardziej inteligentnych od Wyższej Inteligencji. Wyższe Ja to nie giermek spełniający życzenia swego pana. Średnie Ja, które utożsamia się z panem, musi się nauczyć, że nie ono tu rządzi! Musi pojąć, że Wyższe Ja to Wyższa Inteligencja. A ani Średnie, ani Niższe Ja pod tym względem nie mogą się z nim równać. Chcąc się posługiwać modlitwą Huny musimy się nauczyć, że istnieje pewna hierarchia wśród trzech jaźni człowieka. Mimo tej hierarchii żadna z trzech jaźni nie jest ważniejsza lub mniej ważna. Ważne są wszystkie razem. Żeby nasze życie przebiegało w harmonii, by było szczęśliwe, wszystkie trzy jaźnie muszą pozostawać w harmonii i współpracować z sobą dla dobra całości. Znając zakres możliwości i zadań każdej z jaźni, mamy możliwość nie tylko zapanować nad sobą, ale i nad najbliższym otoczeniem. Huna uczy, że zadaniem Wyższego Ja jest nie tyle spełnianie życzeń, co przede wszystkim inspirowanie tak, by części służyły Najwyższemu Dobru całości. W mitologii polinezyjskiej Wyższe Ja bywa symbolizowane jako król. Król ma inspirować, dbać o dobro całości i harmonię, jednak nie wydaje zarządzeń. Król nie pracuje i nie walczy! Pracują ludzie związani z produkcją, uprawą, rzemiosłem. To oni sprawiają, że pomysły króla mogą przybrać konkretną formę. Ludzie pracy to w symbolice Huny Niższe Ja. Ale Niższe Ja niczego by nie zrealizowało, gdyby nie inspiracja Króla i mądre zarządzanie Kahunów (Średnie Ja). To oni organizują robotników, porywają entuzjazmem. Ich zadaniem jest tłumaczenie inspiracji Króla (Wyższego Ja) i śpiewanie na Jego cześć hymnów pochwalnych. Oni swą wiarą i ciągłym przypominaniem “podlewają ziarna”, które symbolicznie zasiał Król. Dobrze kierowani i zagrzewani entuzjazmem robotnicy doskonale spełniają każdy pomysł króla (Wyższego Ja). Działanie modlitwy Huna tłumaczy podobnie jak uprawę. “Ziarno” (pomysł – wizję) należy posadzić w “żyznej glebie” (dobre mechanizmy kreacji, umiejętności, wiedza) i “podlewać wodą” (zasilać dobrą energią). Każdy wie, że podlewanie sadzonek słoną wodą bądź octem nie doprowadzi do zbiorów. Dlatego dbano, by wizję przyszłych zdarzeń zasilać pozytywnymi skojarzeniami i czystymi uczuciami. Wtedy zostawała ona wzbogacona dodatkowo mocą “królewskiego błogosławieństwa” (Wyższą maną – energią życiową). Jak widzimy, zarówno w kreacji, jak i w codziennym życiu, każdy czynnik powinien spełniać właściwą dla niego rolę. I to było właśnie przedmiotem troski Kahunów. Aby kontaktować się z Wyższym Ja, nie musimy czekać aż do dnia, kiedy nasz niższy umysł zostanie w pełni oczyszczony. Na nasze szczęście podczas medytacji do naszej świadomości dochodzi wystarczająco dużo pozytywnych inspiracji, byśmy mogli zacząć się nimi kierować w decyzjach i działaniach. Nawet kiedy wydaje nam się, że to jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Wystarczy znać 2 zasady:
Jeśli nawet nie potrafimy zaakceptować wszystkiego, co przychodzi z poziomu Wyższego Ja, dzięki logicznemu stosowaniu powyższych zasad możemy być pewni, że nie popełnimy błędów. A błędy odczytu inspiracji zdarzają się, dopóki nasze Niższe Ja nie jest w pełni oczyszczone i nie potrafi być bezinteresowne. Bezinteresowne jest tylko Wyższe Ja. Niektórzy martwią się słysząc takie opinie. Chcieliby być bezinteresowni, a tu ktoś im mówi, że nie potrafią. Część z nich posuwa się więc w swych koncepcjach dalej, twierdząc, że “oni już nie mają podświadomości”. Jednocześnie są przekonani, że utrzymują kontakt z aniołami lub mądrymi duchami. Z punktu widzenia Huny takie twierdzenia są absurdalne i świadczą tylko o nieświadomości siebie samego. Adept Huny nie musi wywoływać duchów, czy wykonywać praktyk szamańskich, nie musi szukać mądrości i mocy poza sobą, ponieważ znajduje je w swoim własnym Wyższym Ja. Skoro jednak mamy podświadomość (niższy umysł) to powinniśmy ją we właściwy sposób “uprawiać”. Najważniejsze w tym dziele jest korzystanie z inspiracji Wyższego Ja i konsekwentne posługiwanie się świadomą autosugestią. Podczas przygotowań do modlitwy niższy umysł jako “gleba”, ma być użyźniany pozytywnymi przekonaniami, wiarą i poczuciem wysokiej wartości, a także instrukcjami o skutecznych sposobach realizacji naszych pragnień. Niższe Ja wykona każde zadanie, jeśli otrzyma właściwą instrukcję. Jeśli ma się odwołać do Wyższego Ja, uczyni to z całą pewnością i uzyska od Niego wsparcie w postaci mocy realizacji życzenia zgodnie z Najwyższym Dobrem. Takie wsparcie może uzyskać nawet wtedy, gdy nie jest instruowane, ale gdy modlitwie towarzyszą wiara i ufność. Tylko wówczas najlepszy efekt takiej modlitwy bywa trudny do zaakceptowania przez modlącego się. Tym trudniejszy, im niższa jego samoocena i im większe skłócenie ze światem. Nie należy się jednak tego obawiać i obrażać na Wyższe Ja. Należy nauczyć się akceptować to, co do nas w wyniku modlitwy przychodzi. Nawet, jeśli na początku mamy wrażenie, że nie o to nam chodziło. Pewnie nie o to, ale Wyższe Ja znając nasze potrzeby i możliwości lepiej niż my sami, dało nam coś o wiele lepszego. Cala sztuka polega na tym, by to dostrzec i wykorzystać w 100%. Ci, którzy przyzwyczaili się do korzystania z kontaktu z Wyższym Ja, uzyskują od Niego najwspanialsze inspiracje i pomoc w ich urzeczywistnianiu. Mają ciągle mnóstwo coraz lepszych pomysłów. Dlatego kontakt z Wyższym Ja przydaje się nawet w rozwiązywaniu codziennych problemów, w uzyskiwaniu odpowiedzi na pytania, na które nie odpowiada ani nauka ani religia. Życie w kontakcie z Wyższym Ja jest ciekawe, interesujące, wręcz fascynujące, pomimo tego, że kontakt z Wyższym Ja utrzymujemy w ciszy i spokoju naszego umysłu. Cisza i spokój nie muszą nas nudzić. Mogą wspaniale inspirować! |
||
©2005 Zbyszek Ulatowski · wykonanie strony: enedue.com |