Coraz więcej możemy znaleźć na półkach księgarskich pozycji dotyczących tantry seksualnej. Nic dziwnego, że budzi się zainteresowanie tym tematem. Ale… pośród nielicznych perełek trafiają się często i pozycje szkodliwe, wprowadzające ewentualnych adeptów w błąd. Co do znaczenia samego słowa Tantra, panuje wiele poglądów. Ciekawszy z nich zakłada, że tantra znaczy tyle co joga czyli ścieżka łącząca człowieka z Prawdą, Bogiem, Absolutem, czy jeszcze jak kto zwie Najwyższy Byt Duchowy. Niektóre ze szkół uważają, że tantra to system praktyk starszy od jogi. Tantra jest najczęściej pojmowana podobnie jak buddyjska “droga środka”. Trzeba przy tym zauważyć, że bardziej liberalnie traktuje słabości człowieka i najczęściej nie neguje jego seksualności. Dlatego “prawym” joginom i buddystom, a także chrześcijanom, jej filozofia może się wydawać nawoływaniem do rozwiązłości. Nie o to jednak chodzi w tantrze, która jest duchową praktyką. Tym niemniej, rozwinęły się w jej łonie i szkoły tzw. “lewej ręki”. Ponieważ w pewnym okresie czasu w Indiach buddyzm stał się religią państwową, to wszyscy zbuntowani zaczęli odwoływać się albo do jogi, albo do tantry. Kiedy porównamy ideologię satanizmu czarownic i tantry lewej ręki, oraz ich symbolikę, okazuje się, że są one bardzo do siebie podobne. Czasami owo podobieństwo budzi skojarzenia, jakby jeden i drugi system tworzyli ci sami ludzie. Oczywiście, owo podobieństwo ujawnia się wówczas, gdy zastosujemy do badania analizę funkcjonalno – strukturalną. Analiza formalna aż tak silnych podobieństw nie wykazuje. Ale jednak… Tantra wydaje się perwersją wszystkim, którzy chcieliby widzieć człowieka jako istotę duchową – aseksualną. To oni mają najwięcej do powiedzenia, gdy krytykują wszelkie praktyki duchowe nie odżegnujące się od seksualności człowieka. A przecież negowanie seksualności samo w sobie musi zostać uznane za perwersję. W swej istocie tantra seksualna na pewno nie miała być perwersją. Do perwersyjnych wynaturzeń tantry doprowadzili ci, którzy czuli się znudzeni jałowością oficjalnego życia duchowego i zbuntowani na ograniczenia, jakie nakładał oficjalny kult. Jeśli bowiem oficjalnie i na każdym kroku popierano wspólnoty mnisie, jeśli oficjalnie twierdzono, że jedyna droga do oświecenia czy wyzwolenia prowadzi przez wyrzeczenie się seksu, a jednocześnie nigdzie nie udawało się spotkać oświeconych, pojawił się naturalny odruch buntu. A stąd już krok do zanegowania wszystkiego, czego wymagał kult oficjalny. Tantra obiecywała pierwotnie wyzwolenie (a nie oświecenie) w wyniku pozwolenia sobie na to, czego zakazywał oficjalny i legalny buddyzm. Gdyby tylko na tym poprzestano, byłby to zdrowy powrót do źródeł, czyli nauczania Buddy, który głosił ścieżkę środka (bez przegięć w kierunku ograniczeń czy zaspokojenia pożądań). Tantrycy jednak zaczęli przeginać i – podobnie jak sataniści – zaczęli głosić, że prawdziwe wyzwolenie może przynieść tylko zanegowanie oficjalnego kultu i odwrócenie rytuałów. I tu i tam ślepy, nieracjonalny bunt popchnął ludzi pragnących głębszych duchowych przeżyć do tego, by najpierw zeszli na margines społeczeństwa, a potem wreszcie stoczyli się w duchowym i moralnym upadku. Tak właśnie kończą wszyscy adepci szkół “lewej ręki” czyli buntujących się przeciw oficjalnej doktrynie i odwracających wszystko. Mimo to jednak wielu zbuntowanych ludzi dostrzega atrakcyjność i nadzieję w obaleniu oficjalnego porządku. Są tak zbuntowani, że nie pytają się: “co zamiast”? A to niezwykle ważne pytanie. Gdy na nie nie znajdujemy odpowiedzi, jedno kłamstwo zastępujemy innym, ale za to często bardziej niebezpiecznym. Tantra perwersyjna odpowiadała na to pytanie w jeden właściwy jej sposób: rób wszystko na przekór, a uzyskasz wyzwolenie. Szczególnie ważne wydawało się łamanie pięciu głównych przykazań: nie kradnij, nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kłam, nie odurzaj umysłu. Tantrykom “lewej ręki” wydawało się, że skoro przestrzeganie przykazań nikomu nie pomogło się ani oświecić, ani wyzwolić, a na dodatek spowodowało u wielu zahamowania w rozwoju psychicznym, to zapewne błąd musi tkwić w trzymaniu się tych przykazań. Jeśli oficjalnie uczących mnichów i kapłanów uznano za oszustów, którzy myślą tylko o napasieniu swych brzuchów, to logiczne mogło się wydawać, że zanegowanie ich nauk i rytuałów musi przynieść oczekiwane rezultaty. Jak można bowiem zaufać tym, co “mają klucze, sami nie wchodzą i nie pozwalają wejść innym”? Jak widzimy, ślepy bunt zrodził podobnie zgniłe owoce w buddyjskich Indiach i w chrześcijańskiej Europie. Ale … przez tysiące lat ludzie widzieli przecież i nadal widzą, że rezygnacja z przyjemności nie uszlachetniła nikogo, a ponadto czuli się jej niesłusznie pozbawieni. Ta siła w dalszym ciągu ewolucji wyobrażeń o niej zaczęła zezwalać na wszystko, czego oficjalnie nie było wolno, a wreszcie zaczęła tego żądać! I jeśli na początku twierdzono, że odurzenie się, cudzołóstwo, czy zabicie człowieka nie jest grzechem, to później uznano, że są to cnoty(!!!), dzięki którym można zaskarbić sobie albo łaskę albo uzyskać wyzwolenie. I w ten sposób praktyki (np. seksualne), które najpierw wyrażały ciekawość i chęć doświadczania przyjemności, przerodziły się w orgiastyczne rytuały, stały się obowiązkiem. Żeby móc bez poczucia winy i wstydu uczestniczyć w nich, należało, oczywiście, odurzyć swój umysł albo za pomocą alkoholu, narkotyków, albo szczególnych transów. To wszystko miało uwolnić od przywiązania i ograniczeń, miało zapewnić wyzwolenie. Za najbardziej wyzwolonych uznawano więc tych, którzy byli w stanie uprawiać seks nie tylko ze wszystkimi, nie bacząc na płeć i wiek, ale również ze zwierzętami! Szczególnie podziwiano tych, którzy potrafili wypić najwięcej alkoholu bądź zażyć odurzających środków i w swym obłąkańczym amoku dokonywać najbardziej szalonych czynów. Ci uchodzili za najbardziej wyzwolonych. Tantra seksualna dotarła do Europy w otoczce skandalu. Praktykowały ją bowiem na początku grupy deklarujące swoje satanistyczne sympatie. Sam Crowley w niektórych kręgach uchodzi za bohatera – ideologa – - symbol rewolucji seksualnej. Zwolennicy perwersji wywodzą się głównie z kręgów ludzi zbuntowanych przeciw oficjalnej doktrynie, moralności i filozofii. Nie dziwi więc w tym kontekście, że w czasach, gdy coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę z faktu, że oficjalny kult i oficjalna ideologia nie mogą im zapewnić szczęścia, będą oni szukać go w ideologiach buntowniczych. To dlatego w różnych kręgach, szczególnie młodzieżowych, modne stają się praktyki perwersyjne, a więc budzi się też zainteresowanie tantrą seksualną z towarzyszącym jej odurzeniem i orgiami. W tym kontekście warto się zastanowić, że przecież między tym, co zakazane, a tym co obowiązkowe, jest jeszcze stan pośredni: dozwolone. Dozwolone nie znaczy najlepsze. Przyzwolenie znaczy, że akceptujemy chwilową niedoskonałość i słabość człowieka! Zdrowe podejście do tantry seksualnej zakłada, że zaspokojenie potrzeb seksualnych jest dozwolone. Ale to nie wszystko. Okazuje się, że tantra seksualna dysponuje technikami umożliwiającymi transformację (przemianę) pożądania – popędu seksualnego w miłość, a miłości w błogość bez przyczyny. I wówczas tantra seksualna staje się praktyką duchową. A warunkiem podstawowym wykonywania takiej praktyki są: trzeźwość i przytomność umysłu, oraz czystość energii i podświadomości. Tego, co napisałem powyżej, nie jest w stanie pojąć ktoś, kto uznaje seks za przeszkodę w rozwoju, przykry obowiązek, czy wreszcie sposób rozładowania napięcia, albo wyżycia się. Takie zresztą osoby nie są w stanie praktykować tantry seksualnej. Seks tantryczny nie służy rozładowaniu napięcia seksualnego. Napięcie rozładowuje się w inny sposób. Seks tantryczny prowadzi do intensyfikacji przeżywania miłości i błogości, do rozwinięcia pojemności energetycznej. To, co napisałem, może się wielu duchowym aspirantom wydawać niemoralne bądź straszne. Ale który z nich udowodni mi, że rozwój duchowy polega na rozwijaniu w sobie ponuractwa? Poszczególne ćwiczenia tantryczne prowadzą nie tylko do intensyfikacji doznań rozkoszy, ale również do opanowania odruchów i umysłu. No bo kto bez opanowania odruchów jest w stanie współżyć seksualne przez minimum 1 godzinę? Albo odbywać stosunek za stosunkiem bez wytrysku nasienia? Każdy, kto chce uprawiać seks tantryczny, musi mieć nie tylko spokojny, czysty umysł, ale także rozluźnione ciało. Otóż przede wszystkim należy przez odpowiednie ćwiczenia zwiększać swoją pojemność energetyczną. Pojemność ta ograniczana jest przez wszystkie napięcia, które istnieją w naszych ciałach. Źródłami owych blokad i przeszkód są stresy, szoki, niewłaściwe decyzje, negatywne odczucia, narkotyki, a nawet używki czy mięso! Podczas energetyzowania ciała, umysł dostaje informacje o przyczynach owych zablokowań. A wówczas pojawiają się niemiłe wspomnienia i skojarzenia. Większość ludzi boi się ich. U większości też podniecenie seksualne wyzwala bardzo niskie i nieprzyjemne emocje. To dlatego mistykom seks wydaje się brudny. Ale brudny wydaje im się tylko do czasu, aż oczyszczą umysł z negatywnych, brudnych skojarzeń na temat seksu. Aby praktykować seks tantryczny, trzeba się od podobnych skojarzeń pouwalniać. Temu z kolei służą techniki oczyszczania umysłu. Ich stosowanie też nie należy do przyjemności, ale daje doskonałe rezultaty związane z poprawą samopoczucia aż do cudownych uzdrowień włącznie. Seks tantryczny jest nie tyle aktem fizjologicznym, co przeżyciem energetycznym. To dlatego ważne jest, by płynąca podczas współżycia tantrycznego silna i coraz silniejsza energia wewnętrzna nie natrafiała na żadne przeszkody i opory w ciele. To dlatego przed rozpoczęciem współżycia tantrycznego należy odblokować wszystkie kanały przepływu wewnętrznej energii, a przynajmniej ich większość. Jeśli się to przygotowanie ominie, coraz silniejsza energia będzie wywoływała bóle, przywoływała niemiłe skojarzenia, a wówczas seks, który miał być radosną zabawą, skończy się jako nieprzyjemne, bolesne doświadczenie, do którego strach wracać. A przecież nie o to chodzi. Seks tantryczny ma nam pomóc w jak najdłuższym odczuwaniu w ciele i umyśle przyjemnych doznań. Jest jednym ze sposobów oswajania się z dobrym samopoczuciem, z radością, miłością i błogością. A przecież tylko poprzez jak najczęstsze doświadczanie tych uczuć, możemy nauczyć się żyć z nimi na co dzień. Jeśli nam się to uda w 100%, wówczas będziemy szczęśliwi i oświeceni. Tantra seksualna – jeśli ma być praktyką duchową – stawia przed partnerami szczególne wymagania. Otóż przede wszystkim chodzi o to, że podczas seksu tantrycznego następuje praca z bardzo subtelnymi energiami. One uruchamiają się w ciele i zostają wymieniane z partnerem. Partnerzy dostrajają się do siebie osiągając wewnętrzną harmonię. To dlatego ważne jest, by nic nie zakłócało owej harmonii. I z tego powodu żadne z nich nie powinno dostrajać się do wibracji innych osób. To pociąga za sobą wymóg wierności seksualnej, ale nie tylko. Harmonia między partnerami nie powinna być zakłócana ani przez zbyt bliskie relacje z innymi, ani przez kłótnie czy sprzeczki, ani przez używanie niezdrowego pożywienia, trunków, narkotyków czy używek. Pamiętać musimy, że tantra to połączenie z doskonałością, wobec czego wszystko, co się w związku z nią praktykuje, ma służyć koncentrowaniu uwagi na doskonałości. Kierując się powyższą zasadą partner traktuje swoją partnerkę jak Boginię, a ona odwdzięcza mu się traktując go jak Boga. A to oznacza uwielbienie, cześć i szacunek, a także wzajemne oddanie. Żadnej z tych cech nie da się wymusić czy wyegzekwować, więc partnerzy we własnym dobrze pojętym interesie powinni koncentrować uwagę na rozwijaniu tych cech technikami medytacyjnymi lub afirmacyjnymi. Okazuje się, że energie wiążące się z seksem nadają dużą siłę temu, co ukryte w podświadomości. Z tym osoby pragnące praktykować seks tantryczny muszą się pogodzić. Nie zawsze będzie ekstra, jakby tego chciały. Tym niemniej świadomość, że to, co się ujawnia, wcale nie jest prawdziwe, a także znajomość sposobów radzenia sobie z tymi stanami, gwarantuje wspaniały rozwój i znaczną poprawę relacji w związku. Warunkiem podstawowym jest tu lojalność i oddanie partnerów. Rozwój duchowy rządzi się innymi prawami niż demokracja! Jest przecież tak wiele dróg prowadzących do Boga. Jeśli chcemy uprawiać tantrę, trzeba to zaplanować przynajmniej jedno wcielenie wcześniej i wybrać sobie odpowiednie ciało. W związku z tym, że partnerzy nie są skłonni ograniczać chwil błogości czy rozkoszy, ważnym problemem staje się zapobieganie ciąży. Ten problem usiłowano rozwiązać w tantrze za pomocą szczególnych mantr, które miały odganiać duchy chętne do wcielania się. Ja bym tego sposobu jednak specjalnie nie polecał, tym bardziej, że są inne – skuteczniejsze. Oprócz tego, co oferuje nowoczesna antykoncepcja, zawsze ceniono sobie układ, w którym oboje partnerzy mieli męską polaryzację ciała. Taka bowiem relacja uniemożliwia kobiecie zajście w ciążę, a w najgorszym przypadku doprowadza do “bezprzyczynowych” poronień. Narzuca się pytanie: w jaki sposób pogodzić i to pogodzić harmonijnie – młodą, niedoświadczoną kobietę z duchowo doświadczonym mężczyzną? To, co napisałem, może się wydawać dziwne lub nawet budzić sprzeciw. Trzeba jednak pamiętać, że tantra seksualna wyrosła z kultury, która bardzo ważną rolę przypisuje inicjacji seksualnej. Uważano, że najlepiej będzie, jeśli w świat seksu wprowadza osoba doświadczona. I często, acz nie zawsze, unikano w ten sposób niepotrzebnych stresów, lęków i nieporozumień. Wydaje się, że tantra seksualna to coś, co jest obce etyce czy mentalności ludzi mieszkających w tym kraju. A jednak wielu z nich ma ku temu ciągoty i uzdolnienia, nawet jeśli deklarują się jako katolicy. |
||
©2005 Zbyszek Ulatowski · wykonanie strony: enedue.com |