Anioł, Anioły, Reiki, Uzdrawianie, Egzorcyzmy, Zbigniew Ulatowski, Zbyszek Ulatowski, Barbara Mikołajuk, Basia Mikołajuk, Leszek Żądło, Leszek Zadlo, Moc Anioła, Artykuły, Ogłoszenia, Regresing

2006-08-29 Leszek Żądło
Mieć, czy być?

Mieć, czy być? – zapytują podstępnie pseudo – intelektualiści.
Mieć! – odpowiadają ci, których oskarża się o materialistyczne zaślepienie.
Być – wrzeszczą ci, którzy odczuwają niechęć do posiadania.
Mieć, czy być? To pytanie wydaje się dzielić ludzi na lepszych i gorszych.
A ja wolę mieć szczęście, zdrowie i pieniądze, niż być nieszczęśliwym, głupim i biednym.
Masz prawo do szczęścia i radości. Masz prawo do bogactwa i dobrobytu. Masz prawo do odnoszenia wszelkich sukcesów. Masz również prawo do rezygnacji, ponieważ zostałeś obdarzony wolną wolą i nikt nie może cię zmusić do tego, żebyś był szczęśliwy, mądry, zdrowy i bogaty.
Dziwne? Niemoralne?
Otwórz oczy, zacznij patrzyć nie tylko na otaczający cię świat, spójrz także na siebie. Kiedy już spojrzałeś, naucz się sobie z uwagą przyglądać. Z uwagą, a bez represji, bez oceniania. Czy to znów pachnie niemoralnością?
Naucz się, że istnieje mnóstwo możliwości. A te, które wybierasz, zależą wyłącznie od twojej zgody i od twojej świadomości. Świadomość jest kluczem do szczęścia i sukcesów. Poza nią jest tylko błądzenie i bredzenie wynikające z urojeń.
Zastanówmy się teraz nad wolnym wyborem, który w życiu każdego z nas jest niezbędny.
Wielu twierdzi, że trzeba zawsze wybierać mniejsze zło. To tak, jakby nie było dobra. Ale dobro jest, tylko oni go nie dostrzegają.
Postrzeganie zależy od punktu widzenia. Czasami warto go zmienić. A co z tego wynika?
Otóż możliwości wyboru znacznie rozszerzają się, gdy człowiek zaczyna być świadomy, że oprócz mniejszego i większego zła, istnieje również dobro. Uzyskanie takiej świadomości jest zaledwie przebłyskiem, który umożliwia nam rozpoczęcie poszukiwań w kierunku korzystniejszym dla nas jak i dla naszego otoczenia.
Ludzie czasem zaczynają zastanawiać się, co jest dobre, a co złe. To dobrze, że zaczynają się zastanawiać. Większość bowiem sądzi, że wie i wszelkie zastanawianie się traktuje jako stratę czasu.
Zastanawiając się nad kwestią dobra i zła ludzie próbują je zdefiniować. A z takich definicji rodzi się tylko pomieszanie, które zaśmieca umysł, lub wręcz paraliżuje wolę. W tym galimatiasie raczej zwyciężają ci, którzy są pozbawieni skrupułów. A więc po co nam dobro? Po co o nim myśleć?
Mimo to ten etap wydaje się niezbędny podczas dokonywania prób samookreślenia siebie oraz określania świata
Istnieje też możliwość porzucenia owego pomieszania i odkrycia, że dobro i zło to pojęcia względne. Nadmiar wilgoci w mieszkaniu jest zabójczy dla ludzi, zaś korzystny dla robaków. Określanie czegoś jako dobre, bądź złe, zależy od punktu widzenia, a ten zawsze jest warunkowany naszymi oczekiwaniami i interesami. Tak to wygląda, kiedy patrzymy na siebie i na świat krótkowzrocznie i bez szerszego kontekstu.
Kiedy rozszerza nam się świadomość, zaczynamy zauważać, że nie jesteśmy czymś wyodrębnionym ze świata, ale że jesteśmy częścią tego świata. Zauważywszy to zaczynamy traktować świat jako dobro. Zaczynamy go doceniać. Przecież jesteśmy jego częścią. Podobnie też odnosimy się do swego ciała.
Obserwując niezmierzone bogactwa świata zaczynamy dochodzić do wniosku, że każdy z nas może żyć bogato i szczęśliwie, a przy tym beztrosko. Problem jednak polega na tym, że większość ludzi wcale nie zamierza robić tego, czego jeszcze nie zaczęli inni. Większość upiera się, że muszą zająć miejsce innych, wyprzeć ich, choć to, co oferują, wcale nie musi być lepsze. Takie podejście jest spowodowane brakiem świadomości obfitości Wszechświata. Wynika też ono z zaślepienia przyzwyczajeniami do podążania wytyczonymi przez innych ścieżkami.
Osoby mające zdolności innowacyjne postępują inaczej. One poszukują tego, czego inni dotychczas nie robili. I na tym właśnie opiera się postęp. Z takim podejściem można odnosić sukcesy bez konkurowania z innymi.
Osiągnięcie szczęścia czy jakiegokolwiek sukcesu wymaga zainwestowania pracy (działania), czasu i energii (w tym pieniędzy). Oczywiście, proporcje twoich inwestycji mogą być zupełnie inne niż te, które obserwujesz wokół siebie.
Podejrzewam, że praca jest tym, na co, jako kandydat do życia w pełni szczęścia, masz najmniej ochoty. Rozumiem, że zamiast pracować, wolałbyś zapewne leżeć nad morzem na ciepłym piasku i nic nie robić. Zapewniam cię, że i to jest możliwe, jeśli najpierw zainwestujesz w siebie pracę, czas i energię.
Jedni pomyślą: „niestety”, inni, że to wspaniale. A ty?
Czy chciałbyś się objadać do przesytu i wylegiwać? Czy zauważywszy u siebie oznaki wskazujące na utratę sprawności fizycznej nie chciałbyś choć trochę poćwiczyć? A może i to wydaje ci się zbyt ciężką pracą?
O tak, wielu ludzi nie lubi pracować. Kiedy jednak w grę wchodzi zabawa lub wyłudzanie pieniędzy, są w stanie dać z siebie znacznie więcej wysiłku, niż potrzeba do odniesienia życiowego sukcesu.
Dlaczego tak się dzieje?
To tylko kwestia motywacji, przekonania o tym, że coś jest ciekawe, a co innego nudne. Zazwyczaj pracę uznaje się za nudną. A przecież istnieją sposoby bawienia się tak, by przynosiło to korzyści innym, by oni nam za to płacili
Jak wspaniałe gry komputerowe tworzą nastoletni chłopcy! Świetnie się przy tym bawią i zarabiają ogromne sumy pieniędzy
Czy ty tak nie możesz? Czy już jesteś za stary? A może nie masz czasu na zabawę, która przynosi zyski, ponieważ musisz wykonywać ciężką i nudną pracę, która ci przynosi tylko pieniądze?
Czy naprawdę nie masz wyboru?
Na pewno masz, tylko nie chce ci się uwierzyć, że twoje życie może być miłe, łatwe i przyjemne. Kiedy tak podchodzisz do siebie i swych żywotnych interesów, najczęściej kusi cię, żeby coś zakombinować. Szczególnie dobre w tych tematach są panie, które marzą o bogatym mężu, a po wielu latach frustrującego małżeństwa dochodzą do wniosku, że już wiedzą, dlaczego bogaci mężczyźni są bogaci: po prostu więcej pracują od biednych. I robią to mądrzej.
Nie musi cię to jednak przekonywać. Może ci się wydawać, że masz lepszą drogę do szczęścia, niż zabawa przynosząca owoce takie, jak praca. Możesz nadal kombinować, jakby się urządzić w życiu, żeby tylko nie wysilać się z pożytkiem dla innych. Choć na pewno wysilanie się jako takie nie za bardzo cię męczy.
Nawet, jeśli wpadłbyś na pomysł, żeby w następnym wcieleniu urodzić się w bogatej rodzinie mieszkającej w rajskiej okolicy, wymaga to od ciebie inwestycji trzech elementów decydujących o sukcesie: pracy, czasu i energii.
Podstawowym problemem wielu osób jest niechęć do pracy, czyli celowego, przemyślanego działania. Wielu wolałoby żyć beztrosko, a raczej bezmyślnie i zbierać za to najcudowniejsze, najwspanialsze owoce.
I to też jest prawie możliwe. Prawie, ponieważ w beztroskie i bogate życie również należy zainwestować. Nikomu jeszcze nie udało się zebrać w większej ilości tego, czego nie zasiał. A nasze życie to zbieranie „odsetek” od inwestycji w samego siebie.
To jest uczciwe! I, jak widzisz, nie jest możliwe za darmo.
Obecnie zbierasz owoce tego, co posiałeś w swym umyśle w poprzednich wcieleniach, a w przyszłości zbierzesz to, co siejesz obecnie.
Oto kilka wybranych przykładów karmicznych przyczyn niechęci do pracy. Mam nadzieję, że ci w jakiś sposób pomogą rozpoznać źródła twoich kłopotów i uwolnić się od nich.
Odreagowując osoby, które czuły się wybrane, zauważyłem, że często nie mają one ochoty pracować. Nie mają ochoty – to zbyt łagodne określenie. Często odczuwały taką niechęć, że były gotowe zwariować i dać się zamknąć w szpitalu dla psychicznie chorych, niż podjąć się jakiejkolwiek pracy.
Kiedyś odczułem u siebie podobną niechęć. Odreagowałem sobie przejęty od mamy wzorzec obrzydzenia do pracy, ale to niewiele dało. Chciałem ten problem rozwiązać do końca, bo nie lubię się męczyć. Wreszcie przyszła do nie koleżanka z podobnym nastawieniem i w dodatku z silnym zamknięciem na pieniądze. No i znalazłem klucz, kiedy sobie przypomniałem, jak była moją matką, która umierała ze strachu, że będzie musiała pracować. Nawet ruszenie ręką było dla niej wówczas wysiłkiem ponad siły. Odreagowałem to, co od niej przejąłem – cały wzorzec energetyczny niechęci, obrzydzenia do pracy i chronicznego zmęczenia. Odtąd jest mi znacznie przyjemniej, gdy pracuję.
Relacja klienta sesji prenatalnej:
Jednym z powodów mojej niechęci do pracy był uraz zakodowany podczas pobytu w łonie mamy. Mama chciała mnie usunąć naturalnymi metodami, chociażby takimi, jak gorąca kąpiel, używki – alkohol, papierosy, czy ciężka praca w polu, podczas wykopków! Chciała mnie po prostu zabić ciężką pracą. Dlatego zawsze się bałem pracy (ciężkich ćwiczeń), jakby miała mnie zabić. Według wniosków wyciągniętych wówczas przez moją podświadomość – praca służy właśnie do zabijania mnie.
Podczas sesji prenatalnej przypomniałem sobie cały wzorzec „zajechania po robocie”, nieludzkie zmęczenie – przez dobrych kilkadziesiąt minut myślałem, że więcej nie wstanę, tak bardzo czułem się zmęczony!!!
Oto inna relacja z sesji:
W poprzednich wcieleniach nieraz byłem królem, czy innym władcą, który nie skalał się pracą fizyczną. W tym wcieleniu moja nieświadoma część umysłu brzydziła się pracą, no bo przecież nie byłem jakimś przeciętnym poddanym… „Zostałem stworzony do wyższych celów” – np. rządzenia hołotą. Ha, ha! W tym wcieleniu to był jeden z moich powodów niechęci do pracy, po prostu kwestia przyzwyczajenia do życia bez pracy.
Karmę związaną z pracą obciążają także praktyki życia wiecznego. W tychże praktykach wmawiano sobie, że jakakolwiek czynność: oddychanie, ćwiczenia, jedzenie, (mycie?), skraca życie, a to dlatego, że przyśpiesza śmierć. Może jest to niejasne, ale oni rozumowali mniej więcej tak: jeżeli zrobisz mniej oddechów, wykonasz mniejszą pracę, wtedy śmierć przyjdzie później, oddali się! Wmawiano sobie nawet, że oddech zabija, a oddech to praca, więc jeszcze bardziej odczuwano lęk przed pracą.
Jeżeli byłeś kiedyś kapłanem, to możesz się obawiać, że oprócz utraty godności, grozi ci z powodu wykonywania pracy skalanie (bo tylko szarzy ludzie muszą pracować), zanieczyszczenie, możesz bać się utracisz przychylność bogów, czy Boga. Są to pozostałości po przeróżnych rytuałach odprawianych w przeszłości i trzeba je odreagować.
Pewna dziewczyna, dopiero po studiach, odczuwała niesamowitą niechęć do pracy. Kiedy zaczęliśmy ruszać temat w sesji, zaczęła wręcz błagać: nie odreagowuj mi tego, bo będę musiała iść do tej głupiej pracy, a przecież princesy (księżniczki) nie pracują!
Kolejna osoba relacjonuje:
Jednym z powodów niechęci do pracy było u mnie przyzwyczajenie z innego wcielenia: wędrownego ascety, który w Indiach ma prawo żądać jedzenia od biednych wieśniaków. W zamian za to nic nie robi (udaje, że medytuje w ich intencji) i łazi, gdzie popadnie. A pomyśl sobie, co się dzieje, gdy do wioski, na którą składa się osiem chat, przyjdzie grupa czterdziestu ascetów!
Podobna sytuacja zdarzyła się naprawdę niedawno, a kiedy wieśniacy się postawili, to o mało nie zostali pobici przez ascetów! Cóż, prawa do własnej „świętości” czasami trzeba bronić...
Być może obciąża cię karma galernika, więc w przeszłości spędzałeś długie dnie, miesiące i lata, w ciemnym śmierdzącym pomieszczeniu, marząc tylko o jednym – schlać się, żeby o wszystkim zapomnieć. Galernik, to taki człowiek, który długo i ciężko haruje, aby dopłynąć do przystani, gdzie raz a dobrze się zabawi (z dziwkami i pijaństwem), a potem znów ciężko haruje aż do nowej przystani… W tym wcieleniu może się to objawiać w ten sposób, że pracujesz ciężko, ale jedyna swoboda, na jaką sobie pozwalasz po pracy, to picie alkoholu, czytanie gazet, oglądanie telewizji, a po wypłacie jedna „dobra” balanga!... i znów do harówy. Ale niech ci tylko ktoś coś powie! Przecież masz to, o czym marzyłeś w poprzednich wcieleniach: odpoczynek po ciężkiej pracy, na który sobie zasłużyłeś i wolność wyobrażoną w przeszłości. Z tego powodu możesz nie dostrzegać innych uroków życia, ponieważ trzymasz się kurczowo tego, co wywalczyłeś, a co może cię teraz zaślepiać na lepsze możliwości, jakie niesie ze sobą życie. Wiedz jeszcze, że karma galernika, to własne nieczyste intencje dotyczące pracy, wykorzystywania innych. Niestety, tym razem twoja podświadomość pomyliła ciebie z kimś innym i sama się „wykorzystała”!
Przydałoby ci się więcej życzliwości wobec siebie.
Przyczyn niechęci do pracy jest znacznie więcej. Do ciekawszych należy przekonanie, że lepiej zwariować, niż pracować. Za nim może się kryć trans wesołego świra, który skończył w przytułku.
Czasami bywa to szok z powodu utraconego dorobku całego życia (oczywiście nie obecnego). No i wreszcie przekonanie, że praca przeszkadza w doświadczaniu przyjemności, a największa przyjemność to śmierć w ekstazie. Mając taką perspektywę, trzeba by być głupim, żeby pracować.
A jak z tego wyjść?
Teraz warto zrozumieć, że praca może być przyjemnością i że można zarabiać na zajmowaniu się przyjemnościami. Trzeba też dostrzec sens w pracy i w każdym swoim działaniu. I przestać żerować na innych.
A jak to nie pomoże?
To może na początek przestraszyć podświadomość, że tak jak ty wykorzystujesz teraz innych, tak oni kiedyś cię wykorzystają bez skrupułów.
Miło ci?
No właśnie. Nie życz innym tego, czego byś sam dla siebie nie chciał. A życz tego, czego chcesz i dla siebie.
Brak zajęcia jest jeszcze gorszy niż nadmiar nudnych zajęć. Więc baw się dobrze i zarabiaj na tym. Sekret polega na tym, żeby zrozumieć, że zarabiasz na przyjemnościach, zamiast harować na przyjemności.
A teraz wyobraź sobie, że twój umysł jest polem. Ma on przestrzeń i powierzchnię, wydaje też plony. Zapewne słyszałeś, że bez obsiania pola nie da się zebrać plonów. Nie uprawiane pole zarasta chwastami i pożytek z niego niewielki.
Ale co ma pole do twego szczęścia?
W twym umyśle nie może pojawić się nic, co nie zostało wcześniej w nim „zasiane”. Dokładnie nic więcej!
To, co się wydarza w twoim życiu, jest bezpośrednio związane z „zasiewami” wypełniającymi twój umysł.
Jeśli chcesz żyć bogato i beztrosko, musisz uruchomić w swym umyśle takie mechanizmy, które działając samoczynnie będą ci zapewniały nieustanną ochronę, nieustanne poczucie bezpieczeństwa oraz ciągły dopływ środków materialnych dla podtrzymania życia twego ciała.
Tymczasem to, co jest zasiane w twym umyśle, nie zawsze umożliwia dobre, szczęśliwe czy bogate życie. Tak właśnie jest, ale to nie powód do trosk i obaw. To powód do zmiany „zasiewów”. Powinny one stać się zgodne z twym świadomym oczekiwaniem. Zmiana zasiewów to naprawdę dobra inwestycja. Trzeba tylko wiedzieć, jak jej dokonać i co posiać. A przecież już (prawie) to wiesz!
Fajnie jest być i mieć.



©2005 Zbyszek Ulatowski · wykonanie strony: enedue.com