Anioł, Anioły, Reiki, Uzdrawianie, Egzorcyzmy, Zbigniew Ulatowski, Zbyszek Ulatowski, Barbara Mikołajuk, Basia Mikołajuk, Leszek Żądło, Leszek Zadlo, Moc Anioła, Artykuły, Ogłoszenia, Regresing

2006-08-26 Leszek Żądło
Jaki jesteś naprawdę

“Jak cię widzą, tak cię piszą” – mówi przysłowie. I wielu bardzo się nim przejmuje. Starają się, by inni widzieli ich w jak najlepszym świetle. Ale czy takimi są naprawdę? Wiele osób kiepsko myśli o sobie. Utrzymują w umysłach tzw. osobiste kłamstwo, które można scharakteryzować jako pesymistyczne czarnowidztwo na swój temat. Ale często robią wszystko, by je ukryć przed światem.

Każdy tworzy swój mit osobisty. Czy twój jest pesymistyczny, czy optymistyczny? Spróbuj opowiedzieć o swoim życiu, najlepiej w formie legendy. Niech twoja opowieść będzie jak najbardziej wyczerpująca. Nadaj tytuł całej legendzie, a potem poszczególnym rozdziałom twej historii. Tytuły mogą dowodzić, że twój mit osobisty, jest optymistyczny, lub tragiczny. Może też być perfekcjonistyczny, fantastyczny, albo buntowniczo – anarchistyczny. Może to być mit człowieka sukcesu, anarchisty, wojownika, mściciela, ofiary, kata, albo jakaś inna. Zastanów się i przyznaj, jaka jest twoja własna legenda o sobie?

Od twego mitu osobistego zależy, jak oceniasz siebie w różnych sytuacjach:

Mit tragiczny może wyglądać mniej więcej tak:
“Nie powiodło mi się w życiu. Mam żal, doznałem krzywd. Jestem nieszczęśliwy, jestem chory. Muszę robić cały czas to, czego wymaga sytuacja, to co mi każą. Wszystko jest bez sensu”.

Mit mściciela na pewno zawiera pomysły:
“Muszę się poświęcić i ukrywać. Odegram się. Zemszczę się”.

Z kolei wizja optymistyczna może zawierać takie elementy, jak:
“Jest fajnie, świat podoba mi się. Wszystko zawdzięczam sobie (i Bogu). Wiem, po co to wszystko. Wiem, co będę robił. Moje życie, moja praca, mają sens. Odnoszę sukcesy bez oglądania się na innych. Jestem w porządku. Chętnie przebaczam sobie i innym. Jestem zadowolony z siebie i z życia”.

Najbliższa prawdy o tobie jest wizja optymistyczna. Ale na dziś możesz sobie wyobrażać, że jesteś kimś zgoła innym. Kiedy masz marne mniemanie o sobie, z podejrzliwością patrzysz na innych. Dostrzegasz w nich swoje wady, które bardzo cię drażnią (tzw. mechanizm projekcji). Może ci się wtedy nic nie układać, a świat postrzegasz jako nieprzyjazny, zły, chaotyczny, bez sensu. Widzisz wszystko tak, jak się oceniasz i jak się czujesz.

Negatywne nastawienie do siebie zawsze możesz zmienić na pozytywne. Jeśli nawet nie znajdujesz w nim innych korzyści, to na pewno będzie ci przyjemniej z samym sobą. Do tego warto dodać, że będzie łatwiej żyć.
Teraz coś bardziej zaawansowanego. Ze strony mistrzów rozwoju duchowego zdarza się słyszeć wezwanie:
Bądź, jaki naprawdę jesteś!
To bardzo ważne, bo dopóki nie zaakceptujesz siebie, nie zaakceptujesz rzeczywistości. Jeśli nie pokochasz siebie, nie pokochasz żadnej innej istoty.
A więc bądź sobą!
No tak, tylko co to znaczy?
Sporządź teraz listę cech, którymi powinien charakteryzować się porządny, uczciwy człowiek:

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Czy to są twoje cechy?
Dlaczego nie wszystkie?
Założę się, że na ten temat masz taki bałagan w głowie, że z początku przegrałbyś życie próbując urzeczywistnić to, co według ciebie powinno charakteryzować wartościowego, uczciwego człowieka. A może nawet uważasz, że w tym strasznym świecie nie warto być uczciwym, porządnym człowiekiem?
Och te urojenia!
A skąd się owe urojenia biorą?
Z reguły poddajemy się wpływowi myśli otaczających nas ludzi w znacznie silniej, niż przypuszczamy. Stąd wynikają nasze kłopoty z samookreślaniem się.

Twoje myśli i wyobrażenia mają to do siebie, że dążą natychmiast do jednoczenia się z podobnymi, pielęgnowanymi przez innych lub przechowywanymi w pamięci. Wiążą się wtedy w całe grona myśli, nabierając mocy. W ten sposób powstają zwarte zespoły wyobrażeń o konkretnych osobach. Zespół myśli i wyobrażeń o sobie samym nazywa się osobowością, lub ego. Nasze wyobrażenia pozostają zawsze z nami w związku i oddziałują zarówno na nas, jak i na innych. Działają w ten sposób, że prowokują innych, by na nas w pewien charakterystyczny sposób reagowali, by nas podobnie oceniali. Ale inni oceniają nas tylko tak, jak my sami oceniamy siebie i tak na nas reagują, jak od nich tego oczekujemy.

Jeśli chcesz, żeby zmieniły się opinie o tobie i reakcje ludzi na ciebie, powinieneś zmienić swoje wyobrażenia na temat siebie i innych ludzi, a także na temat waszych wzajemnych relacji. Twój świat jest bowiem taki, jakim go sobie wyobrażasz.

Niełatwo się uwolnić od wyobrażeń składających się na osobowość, a to z uwagi na silne do nich przywiązanie wspomagane presją wyobrażeń otoczenia o tym, jacy jesteśmy i jacy powinniśmy być. Jeśli ci bardzo zależy, by dostosować się do wymagań otoczenia, tym trudniej będzie ci zmienić swoje wyobrażenia o sobie na bardziej prawdziwe. A to dlatego, że otoczenie wcale nie chce widzieć cię takim, jakim jesteś naprawdę. Otoczenie chce, byś zaspokajał potrzeby rodziny, przyjaciół, znajomych. I martwi się o ciebie, jeśli tego nie robisz. Nazywa to miłością do ciebie lub troską o twą przyszłość.
Prawda, że to przewrotne?

Nie złość się, bo otaczający cię ludzie nawet nie zdają sobie sprawy z faktu, że o to właśnie chodzi. A i ty byłbyś oburzony, gdyby ci ktoś powiedział: “martwisz się o mnie tylko dlatego, że obawiasz się, iż przestanę zaspokajać twoje potrzeby”. Ale byłby “czad”!

Jeśli chcesz, by ludzie zaczęli cię doceniać, podziwiać, to często chcesz ukryć przed nimi, jakim jesteś naprawdę. I grasz kogoś innego. A to dlatego, że przeraża cię to, co sam o sobie myślisz. Ale taki naprawdę nie jesteś. Jesteś inny.

Jaki jesteś naprawdę, możesz pojąć tylko wtedy, gdy będziesz się utożsamiać z boskimi cechami. A droga do tego może się okazać długa i trudna. Będzie prowadziła przez otmęty błędnych wyobrażeń o Bogu i o tobie. I tylko wtedy masz szansę ją przejść pomyślnie, gdy będziesz pewien, że Bóg uczynił cię na swoje podobieństwo, a inspiracje będziesz czerpać nie z interpretacji świętych ksiąg, a z medytacji na temat Boga i boskości. Medytacji trzeba się nauczyć i przyzwyczaić do miłości i harmonii, które cię wypełniają, gdy medytujesz. Boskie jest to, co pozostaje w pełnej harmonii z miłością, mądrością i szczęśliwością.

Odkrywanie siebie prawdziwego warto zacząć od kilku prostych afirmacji:

Potrafię być z siebie zadowolony.
Potrafię lubić, szanować i kochać siebie.

Jeśli tych prostych stwierdzeń nie zaakceptujesz, to twój dalszy rozwój będzie iluzją.

“Bogami jesteście – mówi Pan”. Te słowa powinny ci wybrzmiewać w uszach jak najczęściej. Kiedy tylko pomyślisz, że inni są od ciebie ważniejsi, że bardziej się liczą niż ty, że musisz im być posłuszny i także wówczas, kiedy będzie cię korciło, by podporządkować sobie innych, by się ponad nich wynosić, lub ich eliminować.

Możesz odkryć siebie prawdziwego dzięki medytacjom. Możesz być sobą i przez afirmacje ten fakt zaakceptować. Możesz też uciec od siebie, wykreowawszy sobie lepszego “ja”, kogoś, kim chciałbyś być, ale nigdy nie będziesz.
Kim jesteś?
Być może, że przed chwilą uwierzyłeś, że Bogiem?
Wyobrażenia o tobie nie są twoją prawdziwą naturą, jeśli nie stajesz się dzięki nim bezpieczny, bogaty, szczęśliwy, rozluźniony i odprężony. Emocje, wiedza, światopogląd – to wszystko zostało przez ciebie przejęte od twojego otoczenia, czyli od innych. Nie zadowala cię chyba bycie zlepkiem cudzych urojeń?
Kim więc jesteś?
Oczywiście, tak do końca nie wiesz. I jeszcze długo nie będziesz mieć pewności.

Czy pytając autorytety możesz otrzymać od nich właściwą odpowiedź? Przecież to tacy sami ludzie, jak ty, tylko bardziej przez ciebie doceniani, niż ty sam. Autorytetem dla ciebie jest zapewne taki człowiek, którego sobie cenisz bardziej i bardziej chcesz naśladować, niż Boga. I na tym właśnie polega cały błąd w twoim założeniu.
Tylko Bóg i oświecone istoty wiedzą do końca, jaka jest boska natura człowieka. Doświadczenie większości ludzi nie pozwala widzieć siebie w sposób pozytywny. Zaczyna się to już w dzieciństwie. Doświadczenie ma to do siebie, że wynika z twego nastawienia. Ponieważ i ty, i ja, mamy różne nastawienie do wielu przedmiotów i spraw, nasze doświadczenia różnią się. I będą się różnić tak długo, póki różnią się nasze nastawienia.

Zazwyczaj przyciągasz sobie ludzi, którzy mają podobne nastawienie, a więc i doświadczenia. I oni potwierdzają, że masz rację. Innych, po prostu nie tolerujesz, nie poważasz, a czasami wręcz uważasz za idiotów. Nie znajdujesz z nimi wspólnego języka. Bo jak można porównywać zupełnie różne doświadczenia, czasami nawet skrajnie różne? Takie osoby po prostu cię drażnią. A szkoda, bo dzięki ich istnieniu mógłbyś rozszerzyć swoje pole widzenia, a co za tym idzie i doświadczania. Pamiętaj jednak, że w rozwoju duchowym nie idzie o mnożenie doświadczeń, lecz o podnoszenie ich jakości.

Zanim człowiek zdecyduje się na podniesienie jakości swych doświadczeń, a także myśli i uczuć, czasami musi zebrać manto od życia. Bo tylko ból i cierpienia mogą go przekonać, że nie jest ósmym cudem świata i doprowadzić do zastanowienia, że może warto coś zmienić w swym postępowaniu i myśleniu.

Każdy z nas ma szczególny obraz samego siebie, zgodnie z którym chciałby być doskonały, czy doskonale znajdować się w każdej sytuacji. A prawda o nas jest taka, że każdy z nas jest już teraz doskonały, lecz jest to doskonałość potencjalna. Większość ludzi nawet tego sobie nie uświadamia i nie próbuje nawet dostrzegać doskonałości w sobie. Ale… ludzie próbują stać się doskonałymi. Najczęściej na miarę wymagań swego otoczenia, lub swoich własnych wizji doskonałości (szef, mag, guru, bogacz, wódz, artysta). Mając tak szczytne ideały podziwiamy cechy, które nam się podobają, ale nie zdajemy sobie sprawy z ceny, jaką trzeba zapłacić za zrealizowanie takiego ideału. I nie zastanawiamy się, czy jest on zgodny z naszymi zdolnościami i innymi predyspozycjami.

Często mamy zbyt wysokie oczekiwania wobec siebie. Jeśli są one skrajnie wysokie, zdarza się, że przeistaczają się w ukrytą lub nawet demonstrowaną nienawiść do siebie, lub do swego ciała.
Jeśli nie potrafisz sprostać swoim własnym wygórowanym oczekiwaniom, jeśli wydaje ci się, że nie jesteś tak pozytywny, jak chciałbyś być, wtedy wprowadzasz się w stan stałego stresu. A przy okazji pewnie ci się robi niedobrze na samą myśl o pozytywnym myśleniu?

Dążenie do urzeczywistnienia ideału powinno zostać poprzedzone głęboką medytacją na temat “jak widzi cię Bóg?” czyli twój Stwórca. On zna twoją doskonałość i może ci ujawnić wszystkie jej nieprzewidywalne dla ciebie i niedostrzegalne w codziennym życiu aspekty. Proś Go w modlitwie, by ci je ukazał, by prowadził cię najskuteczniejszą i najłatwiejszą drogą do ich urzeczywistnienia.

Dzięki podobnym modlitwom otrzymujesz instrukcję obsługi swego umysłu według wskazań producenta.
Kiedy odkrywasz siebie prawdziwego, podświadomość pokazuje ci wszystkie możliwe zespoły wyobrażeń o tobie, jakie stworzyłeś w przeszłości. Możesz mieć ich kilka, albo jeden, ale za to bardzo skomplikowany i pomieszany. To wszystko trzeba rozpoznać i uzdrowić.
Uzdrów stosunek do małego dziecka w tobie, do twojego dzieciństwa. Pokochaj dziecko w sobie, bo jeśli chcesz poznać swą doskonałość, powinieneś się stać jak dziecko. To nie znaczy, że masz stać się na powrót rozkapryszonym, infantylnym bachorem. To znaczy, że masz zauważyć i zaakceptować swoją niewinność, czystość i ufność.

Po swoim przyjściu na świat trwałeś w stanie łaski – nirwanicznej szczęśliwości. Nie byłeś tego jednak jako niemowlę świadom. Pamięć tego stanu zatarła się. Dziś do pełni szczęścia potrzeba ci świadomości spokoju i miłości. Dzięki relaksowi i medytacji, dzięki podnoszeniu samooceny i rozszerzeniu świadomości, możesz powrócić do własnej oazy radości i szczęścia.

Twoje życie z sobą prawdziwym może być wspaniałe i pasjonujące. Możesz robić naprawdę wszystko. Ale musisz zacząć od rozstania się z błędnymi wyobrażeniami na temat ciebie i twej roli w życiu.
Zaraz po narodzinach, jak i w pierwszych latach naszego życia, otoczenie chciało, byśmy się zachowywali jak dziecko. Dziecko kojarzy się zazwyczaj z niewinnością, radością, beztroską, spontanicznością itd. W przedszkolu wszyscy oczekiwali od nas, że będziemy zachowywać się jak dzieci, byle nie bezmyślnie (czytaj: beztrosko). To pozostawia głębokie przyzwyczajenia. Już wtedy dzieci kodują sobie wyobrażenia na temat tego, jak powinny funkcjonować, gdy będą dorosłymi.

Niektórzy rodzice wywierają presję i oczekują od dziecka, że przez cały czas będzie się uczyć i przygotowywać do dorosłego życia. Są przekonani, że będzie mądre i wtedy poradzi sobie w życiu. Tak wychowywane dziecko przejmuje od rodziców lęki przed dorosłym życiem i poczucie niekompetencji. Miewa też tendencję do ucieczki przed problemami życiowymi.

W szkole średniej wychowawcy oczekują całkowitej zmiany psychiki, żeby młodzi ludzie myśleli już nie o zabawie, lecz o problemach związanych z dorosłym życiem. Nie o tym, jak je rozwiązywać, ale jak z nimi żyć!!!

Czasami wreszcie, będąc dorosłymi, chcemy zachowywać się podobnie jak dzieci.
Czy mamy do tego prawo?
Ależ oczywiście! Choć nie wszyscy to akceptują. Wydaje się, że otoczenie wręcz gwałci nasze uczucia i zmusza nas do porzucenia takiego zachowania, jakie nam pasuje, a nie pasuje do pełnionej przez nas roli społecznej. To świadczy, że mamy poczucie winy, wstydu, zakłopotania, gdy zaczynamy się zachowywać po swojemu.
No to jak się zachowywać?
Najlepiej, najkorzystniej i najzdrowiej jest być sobą, i przejawiać siebie.
Zarówno wzorce dziecinnego zachowania, jak i bycia dorosłym, to tylko program, który nas blokuje, ukierunkowuje i ogranicza naszą spontaniczność.
Jesteś boską istotą, a chcesz być taki, jak inni ludzie? Ale heca! Jesteś boską istotą, a chcesz być lepszy od siebie?
Byłby to świetny dowcip, gdyby nie pociągał za sobą tragicznych konsekwencji.

A cały problem polega na tym, że postrzegasz siebie tak, jak chcieli cię widzieć twoi rodzice czy opiekunowie. Wzorzec ów, któremu towarzyszą telepatyczne presje, jest bardzo silny, gdyż przyzwyczaiłeś cię do niego przez wiele lat obcowania z nim. A jak wiesz, przyzwyczajenie staje się drugą naturą. Dlatego warto przepracować afirmacje:

Przebaczam wszystkim, którzy wymagali ode mnie, żebym zachowywał się jak dorosły wtedy, kiedy chciałem zachowywać się jak dziecko. Przebaczam wszystkim, którzy wymagali ode mnie dziecinnego zachowania wtedy, kiedy chciałem zachowywać się jak dorosły. Przebaczam wszystkim, którzy narzucali mi wzorce zachowania, gdy chciałem być sobą. Jestem sobą. Pozwalam sobie w każdej sytuacji być sobą. Cokolwiek się dzieje, zawsze jestem sobą. To bezpieczne i korzystne dla mnie, gdy jestem sobą. To niewinne i porządku, gdy jestem sobą. Bycie sobą jest dla mnie naturalne. Jestem sobą niezależnie od tego, co inni mówią i myślą na ten temat.

Pomimo że wszyscy jesteśmy stworzeni na podobieństwo Boga, to każdy z nas jest inny – unikalny i niepowtarzalny. I tu znów możesz mieć problem z akceptacją siebie, jeśli usiłowałeś upodobnić się do innych. To nie twoja wina, że nie potrafiłeś dostrzec swej boskości w sobie. To nie wina twych rodziców, że nie potrafili cię tego nauczyć. Ludzi, którzy potrafią wyrobić w sobie całkiem pozytywne nastawienie jest niewielu. A niewielu dlatego, że wyrabianie pozytywnego nastawienia wymaga nie lada odwagi i przede wszystkim konsekwencji.

Może spróbujesz?
Warto zacząć pracować z afirmacjami. Afirmacje budujące właściwą samoocenę powinny być rozsądne i oparte o medytacje. Muszą być prawdziwe.
Układając afirmacje nie rozdymaj wyobrażeń o sobie. Twoje wyobrażenia nie stanowią o twojej prawdziwej naturze. Nie jesteś tym, za kogo się uważasz. Jesteś o wiele bardziej cenny i doskonały.
Chcesz afirmować: “Jestem najlepszy z najlepszych”?
Przecież to oczywiste kłamstwo! Ale jakie piękne i jak chciałoby się w nie wierzyć!

Nie porównuj się z innymi. I ty i oni to tak samo ukochane dzieci Boga i nie ma między wami żadnych istotnych różnic. Możesz być najwyżej najlepszy w tym, co robisz. Lepiej zaakceptować:

To, co robię, robię najlepiej, jak to jest możliwe (jak potrafię).
Jestem ukochanym dzieckiem Boga, jestem doskonały tak, jak doskonałe są wszystkie dzieci boże.

Budując siebie z nieczystymi intencjami lub idąc na skróty wielu zapomina o zaakceptowaniu i ugruntowaniu efektów rozszerzania się świadomości. Jeśli nie potrafisz zaakceptować, że Bóg jest Najwyższym Dobrem i Informacją Najwyższej Jakości, a także Czystą Światłością, wówczas możesz uznać (zgodnie z szamanizmem), że byle co jest boskie, że ludzkie urojenia też są boskie, że ludzkie kreacje też są boskie, że niskie jest wysokim itd.

Jeśli nie potrafisz skoncentrować się na boskości w sobie, na pierwotnie dobrej i czystej swej naturze, wówczas uznajesz (wmawiasz sobie), że wszystkie twoje urojenia i zachcianki są doskonałe, jako i Bóg, że pochodzą z boskiej inspiracji (przecież one wszystkie drzemią w Twoim wnętrzu). Urojenia zachowywane przez podświadomość mogą się wydawać niezwykle ważnymi, cennymi i boskimi. Pozostają jednak tylko tym, czym są – przeszkodami.

Aby ostatecznie uwolnić się od urojeń, trzeba systematycznie medytować i ugruntowywać swą samoocenę za pomocą afirmacji i ewentualnie wizualizacji. To się opłaca.

Temat do medytacji:
“Czuję się dobrze i bezpiecznie, gdy znajduję ciszę. Mogę osiągnąć ten stan wszędzie. Oto zaczynam rozumieć, kim jestem naprawdę. Uświadamiam sobie, że również ja mogę rozwijać się w pozytywny sposób. Pozwalam sobie odkrywać, co mi przeszkadzało, oraz z kim się identyfikowałem i uwalniać się od presji, by takim być. Czuję się dobrze, gdy jestem uspokojony, wolny od zakłamań. Ponieważ chcę wiele zmienić w sobie na lepsze, uczę się postępować stopniowo. Pozwalam sobie odkrywać, kim naprawdę jestem, Uświadamiam sobie, że moją prawdziwą naturą jest być pozytywnym i głęboko uwewnętrzniam tę myśl, umacniam ją w sobie. Z łatwością akceptuję, że moja prawdziwa natura jest pozytywna. Odkrywam, że naprawdę jestem taki i uczę się akceptować siebie bezwarunkowo.
Utrwalam nowe tendencje w mym myśleniu i działaniu, utrwalam nowe spojrzenie na siebie. Powtarzając pozytywne zachowania, głęboko utrwalam je w sobie.
Odkrywając swą prawdziwą naturę czuję się na luzie, nawet jeśli sprawuję jakąś ważną funkcję (kroczę duchową ścieżką).
Mam odwagę być sobą. Mam odwagę być sobą, ufam swojej intuicji i słucham swego wewnętrznego głosu. Mam odwagę być sobą, więc ufam swoim wyborom”.

Zawsze i wszędzie warto wybrać złoty środek: mniej samokontroli i nadęcia, więcej spontaniczności. Twoja prawdziwa natura jest boska, więc wolna i niezależna od opinii i ocen ludzi. W związku z tym powinna się przejawiać również niezależnie od nich. Bądź sobą – Boską Istotą i przejawiaj boskość w swoim zachowaniu, myśleniu, w każdych warunkach i w każdym swoim związku.

Życzę ci, byś przy okazji nie wpadł w trans samozadowolenia i doskonałości.



©2005 Zbyszek Ulatowski · wykonanie strony: enedue.com